Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lifaen
KMTM
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 20:55, 04 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Jestem zachwycona:) śmieszne,przyjemnie.. jedyne co mnie zasmuca,to fakt,że nie było 'it's too darn hot'...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Pon 21:12, 04 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Koncercik był awesomatyczny! Bawiłam się doskonale. Niby prawie wszystko to były odgrzewane kotlety, nie było atrakcji w stylu Baduszek TV (mam nadzieję, że ten pomysł jednak jeszcze się pojawi ^^), a mimo wszystko było tyle pozytywnej energii, tak przyjemna, szampańska atmosfera, tyle entuzjazmu bijącego od wykonawców, nawet dowcipy Pana Dyrektora takie zabawne, że koniec końców wieczór uważam za naprawdę bardzo udany, rzeczywiście naładowałam się po nim, jak pisał w Antrakciku Jacek (Syl)Wester, na całą resztę miesiąca.
Tylko zdenerwowałam się strasznie i zasmutkałam, jak komunikat o nienagrywaniu poleciał jednak normalnie i musiałam kopnąć gotową już kamerę pod siedzenie... Pech, pech, straszny pech, zwłaszcza teraz, kiedy taką mam ochotę obejrzeć to wszystko jeszcze raz i jeszcze.
- "Hity z polskich filmów" - niby wszyscy znają, widzieli w TV, niby nic wielkiego, ale wyszło naprawdę super - otwarcie z wielkim "bum!" energetycznym na sam początek koncertu. Wszyscy śpiewali swoje solówki pięknie, upadek pani Piotrowskiej tym razem bardzo wyraźnie zagrany i komiczny, choreografia dynamiczna, działo się dużo... super.
- "Song Mariusza," czy, bardziej po bożemu, "Puste stoły, puste krzesła" - to był numer, na który cieszyłam się najbardziej, gdyż usłyszeć Łukasza w tym utworze to była z dawien dawna moja mała musicalowa fantazja. Teraz mogła się spełnić, i to jak się spełniła! Łukasz wzruszył nie tylko Kunc; ja co prawda nie miałam wilgotnych oczu, ale to tylko dlatego, że mi zaparło dech i przeniosło myśli daleko, na usłaną ciałami barykadę. Dziadu ma niezwykły dar: potrafi jednym spojrzeniem, jednym słowem zaczarować widownię, wyczarować nagle klimat, który elektryzuje, skupić na sobie całą uwagę i trzymać widzów-słuchaczy na krawędzi aż do chwili, kiedy światła nie zgasną i nie ucichnie muzyka... To było po prostu magiczne, zaśpiewane przepięknie, cudnie odegrane, odpłynęłam na te parę minut. Jednak zgadzam się z przedmówczyniami, że aria o takim ładunku emocjonalnym i tak ciężkiej tematyce nie bardzo nadawała się na koncert sylwestrowy, a na pewno nie na sam jego początek (choć interpretacja Goldi, jak gdyby "puste stoły" oznaczały stan po-libacyjny, kiedy wszyscy imprezowicze popadali na ziemię, wydawała się pewnym usprawiedliwieniem XD). Ja miałam ogromne wyrzuty sumienia za tak małe brawa po tak wspaniałym wykonaniu. Tłumaczę to szokiem, w którym sama trwałam i który udzielił się reszcie. Kwiczeć nie wypadało - nie po czymś TAKIM...
- Walicki - trudno mi powiedzieć, która z pań była najlepsza, która piosenka wypadła najfajniej, bo cały bloczek zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Już wejście Magdy Smuk, która przywaliła potężnym głosem na sam początek, urzekło mnie i zaczarowało, a dalej, kiedy wszedł chór, kiedy zagrały światła, kiedy przywaliła muzyka...! Potem było tylko lepiej i lepiej. Wspaniałe wokale pań, każdej z osobna, pozytywna energia (zwłaszcza przy występie niesamowitej Karoliny Merdy, która chyba urodziła się na scenie), fajnie poustawiani członkowie zespołu, których brzmienie powalało, "gibanko", no i sama muzyka, świetnie zaaranżowana... Ja chcę żeby koncert Walickiego wszedł na stałe do repertuaru! Albo żeby był chociaż jeden bis...
- "Push ka pi shi pie" - nasi ukochani Bracia Moe znowu dali czadu, i było chyba nawet lepiej, niż w zeszłym roku, zwłaszcza Wieco rozwalił mnie tekstem na wejście "No patrz, ledwo przyszliśmy, oni już kończą imprezę!" (wtedy oklaski po Walickim słabły). Rafał Ostrowski niebywale pozytywny, cała reszta braciszków też, cudnie reagowali na pląsy publiczności, którą zresztą szybko poderwali z miejsc, i generalnie było przemiło, a całość uświetniły charakterystyczne pląsy Więcka. Znowu- niby znamy, niby było, a jednak... zabawa na całego.
- "Wrzuć luz!" - ta sama sytuacja, co u góry, z tym, że poderwało mnie do tańca tym razem chyba jeszcze bardziej, niż przy poprzednich okazjach, a to jest spory wyczyn. Co za ENERGIA! Co za zabawa! Królował w niej gibający się wdzięcznie Andrzej Śledź, ale wszyscy byli świetni i nie sposób, normalnie nie sposób było się nie gibać w foteliku. Ach, i electric boogie Czerwińskiego zamiast wejścia Więcka był bardzo miłą niespodzianką.
- "Dzisiaj w Betlejem" - brzmienie! *____* Aranżacja! Chórzyści w wełnianych czapeczkach i szaliczkach! Dorota w kostiumie Klary, Brat Idzi, Anioł z Franka! Same cudowności, słowem, i oglądało mi się i słuchało wszystkich bardzo przyjemnie, choć rzeczywiście bardziej to pasowało na Gwiazdkę. Tak czy siak, super. Dorota dała czadu.
- "Sweet dreams" - panie brzmiały bardzo fajnie i może to zasługa świateł, może klimatu, może nagłośnienia, ale oglądało mi się to lepiej, niż na plenerowym i ogólnie na plus, choć nie pałałam do tego numeru entuzjazmem.
- Ogromnym entuzjazmem pałałam natomiast do "Ostatniej nocy świata" z Miss Saigon i jestem zachwycona. Ten duet wyszedł przepięknie. Karolina i Wisło nie dość, że wyglądali pięknie (i wizualnie pasują do ról, które śpiewali) to jeszcze grali i śpiewali prześlicznie. Słów mi brak, byłam zaczarowana i znowu przeniesiona gdzieś daleko.
- "Gościem bądź" - kocham tę scenę i nic a nic nie przeszkadzało mi, że to już było. Przemiłą niespodzianką była Ania w roli Belle ze śliczną fryzurą. Nie było Szafy, jak już wyżej pisała Kunc, co dało DziadoZegarowi całkiem nowe, świeże pole do popisu, które skrzętnie wykorzystywał: a to próbował kręcić piruety z Talerzykami, a to naśladował choreografię Widelców, a to zaczepiał Świecznika, a to próbował włączyć się do tanga i zazdrośnie spoglądał na tańczące z Talerzykami Sztućce, a to idąc za Kieliszkami szafeczka mu się otworzyła, wprawiając w niezły ambaras... No, ale dość o Zegarze, khekhym, bo Świecznik był równie świetny i jego pełne chuci pokrzykiwania jeszcze bardziej "napalone," niż to zapamiętałam, uroczo też flirtował z Belle i był doprawdy bezwstydny w swej fhhhrącuskiej lubieżności i wyszczerzach. Ja chcę takiego Kaliszuka jak najczęściej!
Część II
- kocham "Walc" z Majferki i chociaż rzeczywiście większość tancerzy bardziej próbuje tam, niż tańcuje, to i tak zawsze jestem zachwycona tym wirowaniem, kostiumami, a przede wszystkim scenografią - żyrandole...! *___* Aż tęskni się do tych czasów eleganckiego walca w salach balowych. Nostalgicznie, z klasą.
- "I love you baby" - wielbię Guzusia! Artur mógł się wyżyć na Panu Dyrektorze, co skrzętnie wykorzystywał, krzycząc na niego "Mały!", wejście i wyjście miał zaiste piorunujące. I zaśpiewał super, gdyby jeszcze nie ten angielski... Ślicznie. Naprawdę. Ale o wiele śliczniej byłoby po polsku.
- "Copacabany" nie lubię, uważam, że ten utwór jest nudny, ale mimo wszystko Alek Perski i panie dali z siebie, co mogli i nie była to taka kompletna strata czasu koncertowego, jak się spodziewałam. Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku to już się nie powtórzy i organizatorzy znajdą jednak coś fajniejszego, skoro już muszą być te pióra...
- "Azurro" - przekomiczne. Znowu świetne wejście, utwór wykonany dynamicznie i z jajem, oficer rozrywkowy Andrzej Śledź wyraźnie dobrze się bawił i aż sypał po scenie konfetti z kostiumu Bardzo przyjemnie. Przy tekście o Oleandrze zaczęłam się panicznie śmiać i nie mogłam przestać.
- "By żyć" - highlightem był Lejzor Rafała Ostrowskiego, który poradził sobie całkiem dobrze, i Tewje Tomka Czarneckiego, u którego szalenie podobał mi się pojedynek na miny z Saszą. Kocham "Lechaim" i niech to będzie jak najczęściej...! A jak Michalski zaczął ciągnąć, naprawdę myślałam, że będzie tak jeszcze dawał do poniedziałku rano... WOW.
- "When I fall in love" - przepiękna piosenka, nie mniej piękny, wyfraczony Więcek, równie pięknie grająca orkiestra, tylko... ekhym. Nie, Tomek nie powinien śpiewać po angielsku, jego zaciąganie pierwszych dźwięków wywołało we mnie taką głupawę, że aż mi było głupio, zwłaszcza, kiedy się zorientowałam, że to tak miało być. Ale potem Tomek zaczął iść przez pierwszy rząd i zatrzymał się tuż przy nas, więc w tym momencie wybaczam mu wszelkie niedociągnięcia w angielszczyźnie i radośnie kwiczę. Pięknie dziękować za atrakcje
- Tango "Vuelvo al sur" - ojacieniemoge... Nic, nic nie przygotowało mnie na to, co zobaczyłam. NIESAMOWITE. Światła, kostiumy, choreografia, wokal Marty Smuk, taniec... coś absolutnie bajkowego i przepięknego, aż niemy zachwyt brał, zwłaszcza na widok Elizy tańczącej z takimi emocjami, że coś chwytało za gardło. Klimat przy tym był tak... nieziemski, odrealniony, gniewno-romantyczny i niemal baśniowo tragiczny, że byłam naprawdę bliska wzruszenia. Wielkie, wielkie brawa dla wszystkich zamieszanych w powstanie tego cudeńka. Ja chcę nagranie...!
- "Honey pie" - tu też chcę nagranie!! Desperacko! Panowie byli obłędni Wszyscy, bez wyjątku, z Kaliszukiem i Dziadkiem na czele, pięknie śpiewali też Mateusz Deskiewicz i Krzysiu Wojciechowski. Z jednej strony przezabawny falset, z drugiej strony "baryton dyżurny" i jego rytmiczne "bim-bamy" i molestowanie mikrofonu... *_____* Fraczki, rączki ułożone jak w operze, świetnie zaaranżowany na głosy (tylko i wyłącznie) utwór Beatlesów, jeszcze do tego mimika, choreografia i entuzjazm panów, którzy - widać było jak na dłoni - sami świetnie się tym bawili... Audiofeels mogą się schować na drzewo przy takiej konkurencji! Ostatnie "Me!" Łukasza zabiło mnie i pół widowni. JA. CHCĘ. JESZCZE. RAZ!!!
- "Zbliża się" - Renia w bardzo dobrej formie wokalnej, co było miłym zaskoczeniem, widać było, że wrócił jej komfort grania i śpiewania tego utworu. Miło było znowu zobaczyć balecik w czerwonych koszulkach . Pozytywnie.
- "Lady Marmalade" - Darina!! Powaliła mnie na kolana. Ta kobieta ma tak niesamowity wokal, że nic tylko padać na ziemię i bić pokłony. Dała takiego czadu, że... no, niesamowitego czadu dała. Karolina i Marta wiernie jej sekundowały i nie pozostawały w tyle. Jedne z najlepszych żeńskich głosów tego teatru, utwór będący bombą energetyczną, nastrój Moulin Rouge... słowem, jestem podbita i zdobyta i co tam jeszcze, panie wymiotły.
- "Happy new year"... czyli jak w zeszłym roku, nostalgiczno-refleksyjnie. Ładne podsumowanie, podkreślenie i uderzenie na słodko-gorzki finał. Emocje opadają, moja miłość do zespołu Baduszkowej - wręcz przeciwnie, eskaluje.
Ogólna refleksja po tym koncercie i jednocześnie wiadomość prosto z draczowego serduszka: Zespole Teatru Muzycznego imienia Danuty Baduszkowej w Gdyni! Kocham was! Wszystkich razem i każdego z osobna! Dziękuję za te pozytywne emocje i zaciesz, z jakim mogłam was wczoraj oglądać. Jesteście niesamowici, jedyny taki zespół pod słońcem. Wielkie, wielkie brawa.
EDIT: Właśnie mi się przypomniało, że nie napisałam nic o "The winner takes it all." Wrażenia miałam podobne, jak w zeszłym roku: panie śpiewające pięknie (chociaż wydawało mi się, że Marcie poszło w zeszłym roku lepiej, teraz jakby jakieś problemy miała), piękna choreografia wykonana nie mniej pięknie. No.
Ostatnio zmieniony przez Draco Maleficium dnia Wto 0:16, 05 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
polajda
KMTM
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 23:04, 04 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
To może i ja coś napiszę
1. Hity z polskich filmów- moim zdaniem super energia i w ogóle świetny program Bardzo udane połączenie piosenek... i moim zdaniem o wiele fajniej wyglądało to w Teatrze niż w telewizji Chociaż niestety odnieśliśmy wrażenie... i to chyba niemylne, że nie było to na żywo.. szczególnie kiedy Tomek Bacajewski wyszedł w publiczność... ;p
2. Łukasz Dziedzic- Song Mariusza- ciary, ciary, ciary! naprawdę wbiło mnie w fotel... przepięknie zaśpiewał... a do tego ta projekcja... rewelacja, byłam pod dużym wrażeniem
3. Karolina Merda- Hej dziewczyno, hej! CUDO! Karolina ma nieziemski głos! NIEZIEMSKI! Taki jazzowy... widać, że czuje się bardzo pewnie, bawi się głosem z taką łatwością i lekkością... naprawdę sama przyjemność słuchać, ale patrzeć również, ponieważ od Karoliny bije niesamowita energia i radość. Dla mnie Karolina była gwiazdą tego koncertu.
4. Magda Smuk- Poszłabym za Tobą- uwielbiam Magdę w takim repertuarze! Chcę więcej! i fajną kieckę miała
5. Kasia Kurdej- Na drugim brzegu tęczy- czekałam bardzo na ten występ i się nie zawiodłam Głos Kasi ubóstwiam i wielbię. Była rewelacyjna. Z resztą bardzo podobają mi się te aranżacje nowe I Kasia była bardzo kobieca.. super
6. siostry Smuk- The Winner takes it all- od razu się przyznaję, że na tańczących nie zwróciłam zbytnio uwagi, ponieważ nie mogłam oderwać wzroku od Magdy, która śpiewając miała łzy w oczach... Ogólnie siostry Smuk brzmią razem bardzo dobrze, ale odniosłam wczoraj wrażenie, że w tym numerze lepiej się czuła właśnie Magda. :p
7. Pięciu Braci Moe- uwielbiam to!!!! ja już nie mogłam usiedzieć jak tylko wyszli! Jakieś śmieszne teksty ze strony Tomka Bacajewskiego były fajne ;p publiczność się bardzo dobrze bawiła i to się liczy. mi osobiście bardzo, bardzo, bardzo podobał się szlaony chociaż spowolniony taniec Tomka Gregora!
8. Wrzuć luz!- niesamowita energia jak zawsze! uwielbiam ten numer i widać, że zespół też, bo świetnie się bawili nie da się usiedzieć w bezruchu w fotelu i nie śpiewając tego z nimi nawet kiedy widzisz, ze ktoś ze sceny patrzy się prosto na Ciebie i szczerzy
9. Dzisiaj w Betlejem- mi w ogóle nie przeszkadzało to, że mało sylwestrowe... było przepięknie wykonane super chóry i soliści!
10. Sweet Dreams- Alicja Piotrowska i Kasia Kurdej- bez szału... choreografia bardzo fajna... uwielbiam w niej Roberta Kampe ale geberalnie ten numer nie porwał mnie jakoś zbytnio... ;p
11. The las night- Karolina Merda, Sebastian Wisłocki- KAROLA, KAROLA, KAROLA! Była genialna, przecudowna i.... bardzo mnie wzruszyła! Naprawdę pragnę więcej Karoliny na scenie, nie jako tło... co do Sebastiana... hmm dla mnie trochę piosenka nie dla niego.. miałam wrażenie, że niektóre dźwięki śpiewa bardzo na siłę i się męczy... ale jako duet bardzo pięknie i uroczo.
12. Gościem bądź- co tutaj dużo mówić... ta scena jest boska, tylko na początku mnie denerwowało, bo Marek śpiewając jakoś tak bardzo rwał tekst... ale to co robił później, gdy wchodziły talerzyki... hahha szacun i uwielbiam Artura Guze jako korek
13. Walc- no piękny jest, piękny
14. Artur Guza- I love you Baby- <3 to jest po prostu mistrz! Uwielbiam jego głos, uwielbiam jego 'bycie' na scenie... wejście było boskie! czekam na jakąś rolę większą cały czas...
15. Aleksy Perski- Copacabana- doszłam do wniosku wczoraj, że bardzo lubię głos pana Aleksego. Bardzo fajnie... dziewczyny w piórach również
16. Andrzej Śledź- Azurro- dla mnie to pomyłka tego koncertu. Bardzo mi się nie podobało.
17. Karczma- Tomek Czarnecki jako Tewje to jednak nie to hahaha chociaż ja i tak widze w tej roli tylko i wyłącznie pana Bernarda Szyca Jerzy Michalski- wow
18. Tomek Więcek- When I fall in love- matko ten głęboki głos... ja siedziałam cała rozmarzona i te czarujące spojrzenia pana Tomka i nie mam nic do angielszczyzny. nic a nic. gdy ktoś tak pięknie śpiewa to już nic się dla mnie nie liczy....
19. Tango- Marta Smuk tutaj naprawdę dała popis... super! Ale choreografia wiadomo, że tutaj wygrała! Niesamowita! Ciężko było mi usiedzieć z zamkniętą buzią. I nie mogłam oderwać wzroku od Elizy.
20. Honey Pie- czy tutaj trzeba cokolwiek pisać....?
21. Renia Gosławka- Zbliża się- bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, bo Renia jest w bardzo dobrej formie i dawno w takiej nie było sama radość! z resztą nie ukrywaliśmy chyba zbytnio naszej radosci, bo aż pan dyrektor nas zauważył czekam już bardzo na luty. Jestem przekonana, że i w Fame i w Lalce Renia da czadu! serce rośnie ...
22. Lady Marmalade- taaaaaak absolutnie nie pamietam jak dziewczyny śpiewały! absolutnie.... byłam tak skupiona na choreografii, że w ogóle nie pamiętam śpiewu... chciałabym jeszcze raz zobaczyć.. a może raczej posłuchać... :p więc tutaj mogę się wypowiedzieć tylko o choreografii Magdy Smuk. Byłam pod wrażeniem naprawdę... i zatańczyły bardzo sexi. podobało mi się
23. Happy New Year- sympatycznie, aczkolwiek szkoda, ze nie 'cholerny skwar'
cały koncert naprawde mi się mega podobał królową koncertu ogłaszam Karolinę Merdę! ;p
|
|
Powrót do góry |
|
|
Findurka
KMTM
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 17:14, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Jestem całkiem zadowolona, choć nie ukrywam, że po waszych recenzjach nastawiałam się na coś lepszego. Odbiór z balkonu, a więc standardowo każda drobna wpadka, każde minimalne niedopracowanie było dużo bardziej słyszalne i z dużo większą siłą rozbijało się po łepetynie. No i przebijające basy, brrr. (Koniec marudzenia, bo miałam to na własne życzenie- trzeba w końcu przestać być sklerotyczką i zacząć rezerwować bilety w odpowiednim czasie, o.) Mimo to było pozytywnie, a ewentualną krytykę proszę potraktować przez pryzmat "I tak ich wszystkich kocham!"
Medley wyszło czarująco. Cudowna energia, zgrabne przejścia w kolejne utwory i przeurocze tuptanie Michalskiego, które zawsze wywołuje u mnie szeroki uśmiech. Więcek przez chwilę skojarzył mi się z Elvisem.
Ha, co do zamierzonego upadku mam mieszane uczucia. Potknięcie wyszło świetnie, panowie ją podnieśli i do tego momentu było zabawnie. Wynoszenie rozbeczanej wokalistki za kulisy zupełnie jednak ten efekt zepsuło.
"Puste stoły, puste krzesła". Brak mi słów. Trudno zachwycić mnie czymkolwiek, gdy siedzę na balkonie, a Łukaszowi udało się od razu. W tym głosie jest moc, ach, po co ja to piszę, przecież wszyscy już wiedzą. Nie podobało mi się jednak, że ani ja nie zdążyłam się uspokoić dostatecznie, ani ostatnie brawa przebrzmieć, a tu pan Korwin coś do mnie rozmawia. Coś jak budzik w środku pięknego snu, rozumiecie.
"Poszłabym za tobą" całkiem mi się podobało. Przyjemny, mocny wstęp, Magda zdecydowanie dała radę temu utworowi. "Hej dziewczyno, hej!" wypadło powyżej moich oczekiwań. Wokalnie dobrze, a do tego jak zawsze u Karoliny ogrom pozytywnej energii. Kasia Kurdej bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła (widać za długo jej nie słyszałam). Zdarzyły się w tym wszystkim mniej przyjemne w odbiorze drobiazgi, ale podejrzewam, że z parteru nie było ich słychać w ogóle, wiec winą obarczam swoje miejsce.
The Winner Takes it all. W przeciwieństwie do Polajdy patrzyłam przede wszystkim na tańczących, gdyż podziwianie mimiki z tak daleka jest nieco ponad moje siły. Pięknie zaśpiewane, prześlicznie zatańczone, tylko popaść w zachwyt.
Bracia Moe byli fantastyczni, jak zwykle dali czadu. Znów popis rozczulającego mnie tańcodreptania w wykonaniu Michalskiego, cudowni Gregor, Więcek, Bacajewski i Ostrowski, wszyscy razem i każdy z osobna. Uśmiech sam się pojawia na twarzy, gdy tylko się pojawiają. Wcześniej widownia była nieco drętwa, ale kręcenie bioderkami pomogło w wydobyciu ukrytych pokładów szalonego entuzjazmu.
"Wrzuć luz!" jeszcze bardziej podgrzało atmosferę, impreza już się rozkręciła, nogi same rwały się do tańca, a przynajmniej przytupywania. Apogeum radości po prostu.
Niesamowicie podobała mi się "Dzisiaj w Betlejem". Było radośnie i optymistycznie, ale w zupełnie inny sposób, niż w szaleńczym "Wrzuć luz". I też tak sobie myślę, że rozentuzjazmowanie publiki można było jakoś wykorzystać, zamiast wyciszać kolędą, choćby najpiękniejszą. Dlatego też najbardziej pasowałaby mi chyba po walcu z Majferki, a na jej miejsce wrzuciłabym Azurro.
"Sweet dreams" nie podobało mi się, chociaż samą piosenkę lubię.
"Ostatnia noc świata" także nie przypadła mi do gustu. Sebastian zaśpiewał to strasznie dziwne, przez chwilę miałam wątpliwości, czy to na pewno on, xD jedynie krótki fragment gdzieś w końcówce zaśpiewał normalnie po Wisłowemu (wg moich standardów) i ładnie. Karolinie nie można nic zarzucić, bo fajnie zaśpiewała, ale to przecież duet i w tej kwestii niczego konstruktywnego nie jestem w stanie napisać.
"Gościem bądź"- Kaliszuk wychodził z siebie, podrywacz jeden, a Belle radosna jak mała dziewczynka. Bardzo, bardzo lubię ten kawałek, a wczorajsze wykonanie zrobiło na mnie przesympatyczne wrażenie. Jeśli dodać do tego dreptającego uciesznie Zegara, próbującego naśladować elementy choreografii, to już w ogóle rozpływam się w ochach i achach. Aż chce się to znów zobaczyć.
Na walcach się nie znam, więc trudno o zastrzeżenia. Miło sobie popatrzeć na panów we frakach, wiadomo.
Wejście Artura Guzy było po prostu kapitalne. No i "Czy to klub Riviera?... To wiele wyjaśnia". Wykonanie za to nie powaliło mnie jakoś specjalnie. Nie, żeby się nie podobało, ale po wyczytanych tu zachwytach byłam nastawiona na jakieś bógwieco i chyba aż za dobrze. Wyjście podobało mi się nieco mniej, bo ileż można ciągnąć jeden żart.
Copacabana. Skoro już się pojawiła, to napiszę po raz kolejny, że bardzo lubię głos pana Aleksego. Zaś jeśli chodzi o resztę... Jak to mawia moja babcia na widok wystrojonych ponad miarę dziewcząt "tylko pawiego piórka w dupie brakuje". Tu piór było sporo xD i tak jak do kostiumów pań jestem nastawiona dość neutralnie (za to panom siedzącym dwa rzędy przede mną bardzo przypadły do gustu), tak koszulę Alka Perskiego najchętniej unicestwiłabym, rozpalając stos przed teatrem. Rozumiem, że to pewnie chęć zakpienia z konwencji, ale niestety chęć- jak dla mnie- zbyt niewyraźnie ukazana, w związku z czym pozostawiła po sobie niesmak kiczu.
Panu Śledziowi nie udało się niestety rozbawić publiczności swoim Azzurro, zabrakło na sali sylwestrowego nastroju. A szkoda, bo w innych okolicznościach mogłoby być zabawnie.
Córkę za mąż wydawał w piątek jak zawsze świetny Bernard Szyc, a Ostrowski w roli Lejzora podobał mi się niesamowicie. W ogóle, wszystko cacy. Pan Michalski jak zwykle wbił mnie w fotel swoim śpiewem, innych chyba też zachwycił, szkoda tylko, że wyrazy uznania wyrażali głośnymi komentarzami i oklaskami, podczas gdy on nadal śpiewał. Jak dla mnie gwiazdą był jednak pan Szyc, który niezmiernie uciesznie tańcował i bratał się z Rosjanami.
Tomek Więcek ma tak ciepły i przyjazny głos,że mógłby gadać dyrdymały przez cały wieczór, a ja i tak byłabym zachwycona. Jeśli chodzi o piosenkę, to angielszczyzną swoją wprawdzie nie dobijał, ale miałam wrażenie, że stara się jak najbardziej poprawnie wyśpiewać każde słowo. Nie, żebym miała za złe starania, po prostu lekkości jakiejś mi zabrakło. Poza tym, po trzykroć uwielbiam.
Vuelvo al Sur przepiękne. Marta ma fenomenalny głos, a tango jest, przynajmniej dla mnie, formą której nie sposób nie kochać. Choreografię pokochałam więc też.
Honey Pie wyszło przecudnie. Co tu dużo mówić, miły dla ucha żart muzyczny w idealnym wykonaniu, uśmiałam się serdecznie.
Fejm! jak zawsze pozytywnie rozgrzało, mimo mojej niechęci do fragmentu z liną. Do tej pory miałam pecha, jeśli chodzi o kondycję wokalną Reni i ostatni raz słyszałam ją śpiewającą normalnie na moim pierwszym Franku. Tak więc jestem zadowolona i mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.
Po rozgrzewce w postaci Fejm Lady Marmelade przygniotło i do końca naładowało energią. Darina jest boska, Marta z Karoliną dzielnie dawały radę tuż obok, ogólnie jedno wielkie ŁAŁ!
Wesele Doolittle'a podobało mi się na tyle, na ile tylko może się podobać. Krzysiu Wojciechowski nieodmiennie rozbraja mnie swoją miną drobnego cwaniaczka, a Łukaszowe solo na beczce to miód na moje uszy. Niestety publiczność jakby straciła już całą energię i jeno nieliczni podjęli rytmiczne klaskanie rozpoczęte na scenie.
KONEC
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Pią 16:28, 15 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych] z koncertu na fejsbukowym koncie pana Czerniawskiego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|