Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Wto 22:27, 03 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Brałam to wcześniejsze "Ten wariat nam cały czas piosenki śpiewał!" pod uwagę. Jednak w tej konkretnej scenie, kiedy widzimy Franka na samym początku, nie widać, żeby śpiewał piosenki - siedzi przybity (znaczy, aż do soboty, kiedy to najwyraźniej postanowił smerać kraty xD) Skłaniam się ku temu, że przechodził fazy, bo jednak jego natura sprawia, że łatwo uwierzyć w to, że śpiewał cały czas piosenki - ba, źródła historyczne tak podają. Że niestabilny, tu się absolutnie zgadzam, i widać to w obu interpretacjach. Jednak ta niestabilność ma swoje jakieś konkretne podłoże, głęboko racjonalne, i myślę, że nadanie temu wcześniejszej premedytacji dodaje postaci dramatyzmu - bo on jest cały czas świadomy tego, że coś z nim dzieje się nie tak, i próbuje to poprzez piosenki, poprzez "szaleństwo," zagłuszyć, odwrócić uwagę swoją i innych. Co w konsekwencji prowadzi do takiego a nie innego zachowania przy Beatrycze (bo jednak osoba stabilna nie zachowałaby się w ten sposób nawet świadomie )
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Wto 22:33, 03 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Nie wydaje mi się, żeby szaleństwo było dobrym sposobem na odwrócenie od siebie uwagi. Raczej skupia ją jeszcze bardziej. To raz. A dwa, wydaje mi się, że kwestie o wariacie nie odnoszą się tylko i wyłącznie do piosenek. Zresztą w niewoli razem z nim jest sporo osób, które go znały już wcześniej, więc powinny chyba wiedzieć, że Franuś był rozrywkowym chłopakiem i lubił śpiewać. Myślę, że pod tymi tekstami może kryć się coś więcej, np to że Franek już wcześniej miał takie swoje "jazdy". Gdyby chodziło tylko o śpiew, to Ci którzy znają Franka, nie braliby tego za nic szalonego i nadzwyczajnego.
Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Wto 22:35, 03 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Wto 22:48, 03 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Jak ja to widzę, "wariat prawdziwy, wariat jakich mało" to bardziej pieszczotliwe, kumpelskie określenie, jak dla ulubionej maskotki, właśnie dlatego, że ci ludzie znali Franka już wcześniej i wiedzieli, że ma taką naturę, więc śpiewanie piosenek np tylko potwierdzało jego status w ich oczach - to, w jakim kontekście i z jaką intonacją jest śpiewana ta kwestia, wskazuje właśnie na taką formę "No, ten nasz Franuś to dopiero jest niezły numer!" raczej, niż "Jezu, on oszalał, jest naprawdę wariatem." Ja w tym nie widzę w ogóle odniesień do jego "szaleństwa," więc tym bardziej teza, że zaczęło mu naprawdę odbijać dopiero z pojawieniem się Beatrycze, nabiera siły. To w kontekście innych, a w kontrkście samego Franka... nie chodziło mi o to, że jego zabiegi - śpiewanie, a wreszcie dzikie tańce i gadanie od rzeczy przy Bei - miały odwrócić uwagę od niego jako osoby, raczej odwrócenie uwagi od tego, co przechodził, od tych wszystkich rozterek i przemian. Francesco nie chce stawić czoła wyjaśnieniom, których sam nie zna. Dlatego mimo wszystko śpiewa, stara się zachowywać tak, jak przedtem, żeby oszukać sam siebie, żeby upewnić się, że nic się nie zmieniło i że nadal jest tym beztroskim synem Pietra Bernardone. Ale ta fasada zanika coraz bardziej, i pęka kompletnie wraz z pojawieniem się Beatrycze - ten taniec i jego wywód (który z resztą tylko z pozoru wydaje się niezrozumiały, bo tak naprawdę ma w sobie dużo mądrości i jest zwiastunem tego, co Franek postanowi w przyszłości, a zatem te myśli już się kłębiły w jego głowie, ale nie potrafił jeszcze nadać im decydującego kształtu i podążyć za nimi) są niejako karykaturą jego dawnego ja, wyzwaniem, próbą ucieczki w samego siebie, od Beatrycze i konieczności konfrontacji. Takie jego wołanie o pomoc.
|
|
Powrót do góry |
|
|
ola
KMTM
Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: czarna dupa
|
Wysłany: Pon 22:05, 23 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
PACFIKA- RENIA GOSLAWSKA
kolejna przemyslana rola Reni..
uwielbiam pierwsza scene kiedy sie pojawia... jak zaczepia swojego brata.. i juz w tej scenie widac jak bardzo kocha swoja siostre.. ogolnie tak wesolo tam "lata" ...
scena kiedy rozmawia z siostra z boku sceny.. jak patrzy z takim przerazaniem smutkiem a jednoczesnie miloscia na to co mowi Klara.. pacyfika z cala pewnoscia nie chciala usłyszeć tego.. ale jednak idzie za nią do zakonu.. poswieca swoje zycie dla klary.. i to widac w scenie sciecia wlosow..kiedy patrzy z przerazeniem na to co sie tam dzieje.. albo jak bernardo ja bierze do obcinania wlosow.. idzie z taka niepewnoscia.. jak juz obcina.. pacyfika cala sie trzesie z rozpaczy.. placze... tak prawdziwa jest ta scena..ze zawsze az chce sie tam wbiec i ja szybko przytulic.. i otrzec lezki.. jak wpada beatrycze i mowi ze ich wydala.. pacyfika ma taki wstyd na twarzy.. lapie sie za wlosy.. pozniej rozpacz z boku.. w koncu wyrywa sie.. i staje dumnie wsrod siostr... roze na sniegu.. uwielbiam jej mine.. jest taka ciepła... jak spiewa unosi glowe w gore.. jak konczy ze smutkiem opada patrzac na dol.. to jest urocze.. w scenie sadzenia roslinek.. cudownie jej to wychodzi.. tak uroczo sklada rece.. widac ze jest szczesliwa..
tak troche na marginesie to powiem ze ta rolą mnie Renia do siebie przyciagnela..za ta prawdziwosc.. i za te emocje..
Ostatnio zmieniony przez ola dnia Pon 22:06, 23 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Czw 19:21, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Kontynuuję tu, bo chyba tu bardziej pasuje..
Mateuo napisał: | Nie podoba mi się to z "żebrakami" Dziedzica. Tak popowo wyszło |
Mi się "żebracy" Dziadkowi podobają. I to bardzo. I uważam, że pięknie zaśpiewał Zaślubiny.. Naprawdę pięknie.
Ja nie wiem, co mi się stało, ale chyba zostałam olśniona. Jak tak teraz sobie myślę, to albo Dziadek w TM się nie starał, albo ustawiałam go na straconej pozycji (to chyba prawdopodobne.. bardzo), albo jestem bardzo mało spostrzegawcza, albo nie docierało do mnie to, co robił - mimo tego, że patrzyłam. Jak tak sobie oglądam te filmiki, to uważam, że on naprawdę jest genialnym Frankiem. Wiem, odkryłam Amerykę. Ale tak na serio.. wiem, że zawsze gadałam, że obaj Frankowie są świetni etc, ale jednak twierdziłam, że Kocur to Kocur, a tak poza tym to Dziadu też jest bardzo dobry i od czasu do czasu mogę na niego trafić bez ubolewania. Jedyne dwie sceny Dziadkowe, którymi tak naprawdę się zachwycałam to biczowanie i DK.. No jeszcze Klatka. A teraz jak oglądam te filmiki, to przy prawie każdej scenie Dziadu chwyta mnie za serce.. Nie wiem, dziwnie mi z tym. Chyba muszę przemyśleć tę sytuację i się z nią oswoić... xD
...a póki co mam ogromną ochotę obejrzenia Dziaduchowego Franka..
Boże, ja już nawet nie umiem składnie pisać..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Czw 19:36, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Kunc przeżywa rewelację i "nagłe olśnienie," a ja nie mogę powstrzymać radości
Gdyby się nie starał w TM, to bym tak za jego kreacją nie przepadała Może to po prostu głód frankowy i długi przedział czasowy między nagraniami a spektaklami na żywo wywołał taki efekt - w ten sposób chyba łatwiej spojrzeć obiektywnie, bardziej trzeźwo? Nie wiem, na mnie nie podziałało i te filmiki przypomniały mi - jeśli zdarzały mi się chwile zwątpienia i pytałam sama siebie, czy aby na pewno mam prawo tak piać z zachwytu, a przyznaję, że takie miewałam - że to prawo absolutnie mam, bo Dziadek jest Frankiem prima sort, i wokalnie, i aktorsko. Jego kreacja jest przemyślana w każdym drobiazgu. I Kocura też. Jego Franka też bym sobie chciała przypomnieć (ale dopiero po nasyceniu się ilomaśtam Frankami z Łukaszem ^^), żeby utwierdzić się w mojej opinii o jego interpretacji i odświeżyć sobie te czy inne aspekty spektaklu i analizować je do woli - bo każdy z panów eksploruje co innego, i to jest piękne, że oglądając każdego z nich, dostaje się taki bogaty obraz złożonej osobowości Franciszka, który i tak zresztą nie zostaje wyczerpany.
Oswajaj się, oswajaj, Kunc A ja pozachwycam się jeszcze trochę tą piękną, wzruszającą i głęboką kreacją, póki znowu nie zobaczę jej i nie usłyszę na własne oczy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Czw 20:03, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Draco Maleficium napisał: | Gdyby się nie starał w TM, to bym tak za jego kreacją nie przepadała |
No to teraz mnie rozbawiłaś xDDD Nie probuj oszukiwać samej siebie - a tym bardziej mnie - bo i tak nie jest zbyt wiarygodne
Poruszyłaś kwestię interpretacji.. i chyba znowu mnie olśniło acz tym razem pod innym kątem. Wydaje mi się, że może być ze mną też tak, że Dziadu zachwyca mnie baaardzo wtedy, kiedy oglądam pojedyncze fragmenty, a przy całości to wszystko mi się rozmywa. Bo jednak interpretacja Łukasza nie jest tą, która trafia do mnie w stu procentach.. Tzn też trafia i uważam, że jest świetna, ale jednak to nie jest ta MOJA najulubieńsza i "najbardziej prawidłowa". Kolejna sprawa to to, że większość filmików, które mnie zachwyciły, to fragmenty spokojne i takie.. hm.. nie wiem.. przemyśleniowe? Chodzi mi o to, że Łukaszowy Franek jest bardzo stateczny, jest trochę takim myślicielem. Jakby nie było moje ulubione sceny to te bardziej szalone i żywe, i wygląda na to, że to one były dla mnie głównym priorytetem przy ocenianiu Franków. A jednak, np. w Kamieniach Dziadu mnie nie zachwyca tak, jak Kocur. I tak jak Łukasz jest świetny w tych scenach spokojnych, tak Kocura uwielbiam we wszystkich, zarówno tam gdzie słodziakuje, jak i tam gdzie rozpacza.
...czyli podsumowując, wygląda na to, że w moich długich rozmyślaniach wróciłam do punktu wyjścia xD
Draco Maleficium napisał: | Jego [Kocura] Franka też bym sobie chciała przypomnieć (ale dopiero po nasyceniu się ilomaśtam Frankami z Łukaszem ^^). |
No właśnie.. ja miałam dokładnie tak samo tylko na odwrót (czyli Kocura chciałam duużo, a Dziadka od czasu do czasu) i w sumie patrząc tak z perspektywy nie wiem, czy wyszło mi to tak do końca na dobre. Wcześniej ogromną frajdę sprawiało mi porównywanie obu Franków na bieżąco.. Jasne, że cieszę się, że w ciągu ostatnich dwóch setów miałam dużo spektakli z najulubieńszym Frankiem, ale jednak jak tak w lutym oglądałam Dziadka to czułam, że przez to, że na ostatnich kilku spektaklach miałam ciągle Kocura, na Łukasza patrzyłam już inaczej, bardziej pod kątem "nie podoba mi się, bo nie gra tego tak, jak Michał", a to już nie jest dobre podejście. Także w tej chwili chyba wolałabym już oglądać Franków, tak jak do październikowego seta, czyli obaj panowie w proporcji 1:1
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Czw 20:17, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Kunc napisał: | No to teraz mnie rozbawiłaś xDDD Nie probuj oszukiwać samej siebie - a tym bardziej mnie - bo i tak nie jest zbyt wiarygodne |
No przepraszam Cię bardzo, moja droga, ale nie jest się fangirlem ot tak po prostu, tylko się uwielbia kogoś za to, jaki jest na scenie, prawda? Prawda. A nie jestem na tyle ślepa, żeby nie widzieć, jak coś jest nie tak i nie dostrzegać, kiedy coś mi się nie spodoba. Nie wielbię kreacji Łukasza przez wzgląd, że wielbię jego samego - jest właśnie dokładnie odwrotnie. Gdyby mi nie dawał powodów, nie kwiczałabym
Przyczepię się też jednej rzeczy, a właściwie jednego słówka - bo czemu nie. Mówisz, że Francesco-Łukasz jest "stateczny," i tu muszę zaoponować, bo "stateczny" oznacza - nie zmienia się, tkwi ciągle taki sam. Franek Łukasza zmienia się, nawet dość drastycznie, przez cały spektakl. To jedna, wielka podróż. Łagodność - tak, subtelność - oczywiście. Ale nie stateczność. To tak w gwoli mojej czepliwości
Mnie z kolei Michał nie zachwyca w scenach wymagających wyciszenia, stonowanych, subtelnych emocji, głębszego zastanowienia. Owszem, słodziakuje i wariuje bosko, ale właśnie te sceny, w których tkwi dusza przedstawienia, nie przemawiają tak do mnie w jego wykonaniu. Albo inaczej - zachwycam się nim, ale jest to zachwyt chłodny, bezosobowy, oderwany od emocji; po prostu podziw wzbudzony przez warsztat i kreację, ale nie porywy serca. Podejrzewam, że Ty masz tak samo, tylko odwrotnie Zresztą w scenach słodziakowania z Kocurem mam tak samo - też nie porusza mi serducha. On mnie w zasadzie... nie porywa, o. Dobre określenie.
A trochę z innej beczki, zanim znowu zaczniemy się zagalopowywać...
Czy może mi ktoś przybliżyć, jak scenę ścięcia włosów rozgrywa Dorota Białkowska? Natalia oczarowała mnie swoim spokojnym uśmiechem pełnym statecznej determinacji, cichej radości, ale także pewnego słodko-gorzkiego smutku, kiedy dotykał jej Francesco - bo wiedziała, że to pierwszy i ostatni raz, bo więcej to już nigdy się nie zdarzy i to jedyny dotyk, na jaki mogli sobie pozwolić. Jak to wygląda w wykonaniu Doroty? Tym bardziej się zastanawiam, bo powszechnie mówi się, że aktorsko daje sobie radę lepiej od Natalii I Mariola, tak. Marioli sposobu na tę scenę też jestem ciekawa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mateuo
KMTM
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ustka/Słupsk
|
Wysłany: Czw 20:33, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Dorota w tej scenie urzekła mnie pięknym wyrazem twarzy, tak to dziwnie brzmi. Była uśmiechnięta i co jakiś czas delikatnie zamykała i otwierała oczy. Emanował od niej spokój i wyciszenie... Nie wiem jakie były jej uczucia - czy było to prawdziwe, czy nie. Bez głębszego przemyślenia zdecydowanie był to w 100% błogi spokój.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Czw 20:40, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Draco Maleficium napisał: | Przyczepię się też jednej rzeczy, a właściwie jednego słówka - bo czemu nie. Mówisz, że Francesco-Łukasz jest "stateczny," i tu muszę zaoponować, bo "stateczny" oznacza - nie zmienia się, tkwi ciągle taki sam. Franek Łukasza zmienia się, nawet dość drastycznie, przez cały spektakl. To jedna, wielka podróż. Łagodność - tak, subtelność - oczywiście. Ale nie stateczność. To tak w gwoli mojej czepliwości |
Żesz.. xD Ja nie mogę z Tobą dyskutować.. Nie chodziło mi o to, że Dziadek jest przez cały spektakl taki sam.. Przykro mi, ale nie mam aż tak rozbudowanego zasobu słów jak Ty Po prostu zabrakło mi odpowiedniego słowa, a chciałam wysłać wiadomośc w miarę szybko, a nie czekać pół roku aż mi się przypomni TO słowo Zresztą "stateczny" wcale nie musi oznaczać, że jest ciągle taki sam, tylko że jest opanowany i spokojny. Także chodziło mi dokładnie o to samo, o co chodziło Tobie.
Draco Maleficium napisał: | Mnie z kolei Michał nie zachwyca w scenach wymagających wyciszenia, stonowanych, subtelnych emocji, głębszego zastanowienia. Owszem, słodziakuje i wariuje bosko, ale właśnie te sceny, w których tkwi dusza przedstawienia, nie przemawiają tak do mnie w jego wykonaniu. Albo inaczej - zachwycam się nim, ale jest to zachwyt chłodny, bezosobowy, oderwany od emocji; po prostu podziw wzbudzony przez warsztat i kreację, ale nie porywy serca. Podejrzewam, że Ty masz tak samo, tylko odwrotnie |
Zaczyna skakać mi ciśnienie, więc powiem tylko: MASZ RACJĘ ...oczywiście, jeśli chodzi o ostatnie zdanie. Jeśli chodzi o całą resztę, to chyba nie muszę powtarzać, co ja o tym sądzę..
A, co by trochę ochłonąć i przejść do bezpieczniejszej kwestii, jeśli chodzi o Dorotę, to wydaje mi się, że jest w niej trochę więcej niepokoju niż w Klarze Natalii. Z jednej strony wydaje mi się, że - podobnie jak u Natalii - jest w niej trochę radości i trochę smutku, ale jednak Klara Doroty chyba ma więcej obaw. Mam wrażenie, że mimo tego, że jest zdeterminowana i wie że chce dołączyć do Francesca, trochę boi się tego co będzie później, czy da radę żyć w taki sposób.
I jeszcze jedna rzecz, która mnie urzekła to to, że Dorota dość często spogląda na Pacyfikę. A robi to w taki sposób, jakby o wiele bardziej przejmowała się tym, jak jej siostra sobie z tym poradzi, niż ona sama. Zresztą na którymś z ostatnich Franków ich spojrzenia się spotkały (Dorota z tą swoją troską i Pacyfika z rozpaczą w oczach) i muszę przyznać, że dało to naprawdę piorunujący efekt.
Natomiast jeśli chodzi o Mariolę, to przyznam szczerze, że nie pamiętam. Zresztą na obu Mariolowych spektaklach na których byłam, grał Kocur, także no.. to się rozumie samo przez się
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|