Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Enid
KMTM
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Czw 19:14, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Gupia jesteś, dwa dni temu nie było, jutro mają już zmieniać?
Huhuhuuu, zaraz pęknę
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Nie 18:41, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Po tych dwóch Franiach przydałoby się coś nasmarować..więęc..
Już teraz nie mam wątpliwości, że Kocur jest moim Frankiem jedynym i nie sądzę, żeby ktokolwiek mi się bardziej spodobał. Te dziecinność, rozbiegane oczka ("dajecie mi kamienie - ja kamienie zmienię w duszy wybawienie"), mimika, gesty.. no wszystko. Wokalnie może nie jest rewelacyjny, ale mi jego barwa idealnie pasuje do klimatu spektaklu. Dziadek jest dla mnie zbyt poważnym Frankiem. I jego barwa tak mi średnio pasuje w tym spektaklu, chociaż technicznie jest lepszy.
Co do Beatrycze. Po przeanalizowaniu Ani i Gosi, stwierdzam iż Gosia jest moją Beatrycze. Wokalnie napewno bardziej mi się podoba, aktorsko trochę też, chociaż jest parę scen, gdzie wolę Anię.
Klara.. Mariola Kurnicka jest dla mnie trochę bezbarwna, ale momentami (niestety niezbyt licznymi) śpiewała przeeślicznie! Gdyby tak śpiewała cały czas, to ochhhh. Fakt, faktem.. Była bardzo nierówna i wlaściwie ciężko ją ocenić po tym jednym spektaklu. Dorota wokalnie może nie była jakaś rewelacyjna (chociaż śpiewała bardzo ładnie), ale aktorsko bardzo mi się podobała (Skowronek to mistrzostwo po prostu!).
W sumie ciężko mi powiedzieć którą Klarę lubię najbardziej. Na chwilę obecną chyba Dorotę, ale marzy mi się Klara ze zmixowanym aktorstwem Natalii i Doroty oraz wokalem Marioli, tym z jej najlepszych momentów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Nie 19:52, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
To Ty w ogóle miałaś jakieś wątpliwości co do Franka?
Stwierdzenie, że Łukasz jest "zbyt poważnym" Franciszkiem, chyba nie jest do końca dokładne - chociaż rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć, bo kontrast między intepretacją jego a Kocura jest bardzo widoczny. Kocur jest dla mnie Frankiem nieco obłąkanym - fanatykiem wręcz, co widoczne jest w jego spojrzeniach i mimice, zwłaszcza w drugim akcie. To jest Franciszek, który poświęca się całkowicie swojej idei i jakby gubi po drodze własne człowieczeństwo, tak bardzo zapatrzony jest w swój wielki cel. Nie mówię przy tym, że jest nieludzki - ale po trzech spektaklach kocurowych odniosłam wrażenie, że jego Franciszek jest człowiekiem opętanym ideą aż do skrajności, co przeraża, a jednocześnie zachwyca, bo przy tym wszystkim Michał zachowuje mnóstwo uroku i dziecinnie rozbraja swoją prostotą, pasją, uśmiechem () To piękna interpretacja i oczywiście jak najbardziej wspaniale poprowadzona, bo Kocur aktorem jest wspaniałym i u niego to wszystko wypada cholernie wiarygodnie. Nie wiem, czy ktoś jeszcze mógłby zagrać Franciszka na jego sposób i pozostać przy tym tak naturalny. Kocur fenomenalnie gra oczami, mimiką, małymi spojrzeniami czy gestami, i jego postać pamiętam właśnie tak. Może teraz coś się zmieniło, chociaż z tych trzech spektakli, które pamiętam, jego interpretacja pozostawała taka sama za każdym razem i niewiele się zmieniało w jego grze.
Łukasz natomiast... Ba, nie mam pojęcia, co napisać, bo jest tego tyle, że trudno ułożyć w logiczną całość. Franciszek Dziadka jest na pewno subtelniejszy, chociaż nie powiedziałabym, że poważniejszy - może dojrzalszy to lepsze określenie? Bardziej świadomy, bardziej ludzki, mniej skoncentrowany na Celu a bardziej na tym, co dzieje się wokół niego i - zwłaszcza w drugim akcie to widać - na rozpaczy, że nic na to nie może poradzić. Wydaje się bardziej ufny w moc Boga i jednocześnie nieco bardziej spokojny w radości zewnętrznie, bo jego ta radość przepełnia od środka, co widać w jego oczach i ogólnym podejściu. To po prostu szczęśliwy człowiek, który znalazł swoje miejsce w życiu i który chce podążać tą drogą. Jeśli chodzi o rozpacz, to widać, jak - coraz bardziej na próżno - wygląda pomocy od Boga, jak cały czas stara się podążać za Nim nawet, kiedy wszystko wokół niego się sypie i kiedy zostaje sam, targany rozpaczą, wątpliwościami, kiedy czuje się zdradzony i osamotniony. Jest to mniej święty, mniej fanatyk, a bardziej człowiek w gruncie rzeczy kruchy, słaby, który jednak próbuje znaleźć w sobie siłę. Co dość zabawne, w samej scenie "Drogi Krzyżowej" obaj panowie jakby się zamieniają - Kocur poważnieje, jego "dzikość" zanika, staje się bardziej chłodny, ironiczny nawet w niektórych momentach, a jego rozpacz jest bardziej kontrolowana; Łukasz natomiast zaczyna wtedy naprawdę szaleć, wnikać głęboko, wydobywać tłumione dotąd żale, słabości, przyznaje się otwarcie do własnych domniemanych błędów i rozpacz, jaka go wówczas ogarnia, niesie dewastację. Ich relacje z innymi postaciami też są zupełnie inne, ale ufff, gdybym miała jeszcze i o tym się rozpisywać, to by wyszedł długaśny elaborat. Może zostawię to na następny post.
Jeśli chodzi o wokal, tu moje zdanie każdy zna i powtarzać się nie będę - barwa głosu Michała z kolei mi nie pasuje, a chociaż w "Dzięki" i "Kamieniach" jak najbardziej jest na miejscu i cieszy, tak we wszystkich innych scenach bardzo brakuje mi... no, chyba głębi, dojrzałości dźwięku, którą Łukasz ma opanowaną do perfekcji. Tu częściowo leży siła Dziadka - w operowaniu głosem, bo naprawdę ma się czym posługiwać i robi to do granic możliwości. O ile płacz Kocura wygrywa u mnie zdecydowanie, o tyle Łukasz nadrabia modulacją i grą głosem. I właściwie cieszę się, że są te różnice między nimi - w interpretacji, ale nie w poziomie, bo poziom obydwaj trzymają naprawdę wysoki i moim zdaniem jest to czysto kwestia preferencji w interpretacji takiej a innej. Ja wolę wersję Łukasza, bardziej do mnie trafia, ale to tylko i wyłącznie kwestia gustu, jak już nieraz podkreślałam.
I... dalej nie napisałam wszystkiego, co chciałam napisać, ciągle jeszcze nowe rzeczy przychodzą mi do głowy. Ale to może na inny raz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Nie 21:37, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Dobraaa.. źle się wysłowiłam Nie miałam żadnych wątpliwości, ale teraz tylko się utiwerdziłam w tym, że Kocur jest dokładnie takim Frankiem, jakim ja sobie Franka wyobrażam.
Draco Maleficium napisał: | bo Kocur aktorem jest wspaniałym i u niego to wszystko wypada cholernie wiarygodnie. Nie wiem, czy ktoś jeszcze mógłby zagrać Franciszka na jego sposób i pozostać przy tym tak naturalny. Kocur fenomenalnie gra oczami, mimiką, małymi spojrzeniami czy gestami, i jego postać pamiętam właśnie tak. Może teraz coś się zmieniło, chociaż z tych trzech spektakli, które pamiętam, jego interpretacja pozostawała taka sama za każdym razem i niewiele się zmieniało w jego grze. |
Rzeczywiście, zmiany interpretacyjne u Dziedzica są dużo bardziej widoczne. ALE jak się porządnie przyjrzysz, to można wychwycić coś nowego. Zmiany Michała są bardziej dyskretne.. Jakieś spojrzenie np na ojca etc, a to że mniej widoczne, nie znaczy, że nie zmienia interpetacji i że nie dodaje czegoś co jakiś czas. Z resztą Łukasz też tylko w kilku scenach zmienia swoje frankowe oblicze.. W większości scen też jest zawsze taki sam.
Draco Maleficium napisał: | Co dość zabawne, w samej scenie "Drogi Krzyżowej" obaj panowie jakby się zamieniają - Kocur poważnieje, jego "dzikość" zanika, staje się bardziej chłodny, ironiczny nawet w niektórych momentach, a jego rozpacz jest bardziej kontrolowana; Łukasz natomiast zaczyna wtedy naprawdę szaleć, wnikać głęboko, wydobywać tłumione dotąd żale, słabości, przyznaje się otwarcie do własnych domniemanych błędów i rozpacz, jaka go wówczas ogarnia, niesie dewastację. |
Święte słowa. I muszę przyznać z bólem serca, że to jedna z nielicznych scen w których aktorsko Z REGUŁY (nie zawsze!) bardziej podoba mi się Dziadu.
Draco Maleficium napisał: | Jeśli chodzi o wokal, tu moje zdanie każdy zna i powtarzać się nie będę - barwa głosu Michała z kolei mi nie pasuje, a chociaż w "Dzięki" i "Kamieniach" jak najbardziej jest na miejscu i cieszy, tak we wszystkich innych scenach bardzo brakuje mi... no, chyba głębi, dojrzałości dźwięku, którą Łukasz ma opanowaną do perfekcji. Tu częściowo leży siła Dziadka - w operowaniu głosem, bo naprawdę ma się czym posługiwać i robi to do granic możliwości. |
Rzeczywiście technicznie Łukasz jest lepszy i nie ma co się oszukiwać, ale akurat mi głos Kocura pasuje idealnie do tego spektaklu. Tak samo jak Gregor i Deskiewicz we Franku brzmią świetnie i pięknie się zgrywają z orkistrą, klimat, scenografią.. no ze wszystkim.. tak samo Kocur się idealnie wpasowuje. Szczególnie uwielbiam te wszystkie końcówki w stylu "czyste złoTOOO" etc. No po prostu mogłabym słuchać tego na okrągło.
Dziadek ma specyficzną barwę głosu i chyba się za bardzo wyróżnia akurat w tym spektaklu. Trochę mi to przeszkadza, bo tak jakby Łukasz nie wplata się w całość. I tak, jak w TW jego głos bardzo mi odpowiadał, tak tutaj mniej.
Draco Maleficium napisał: | O ile płacz Kocura wygrywa u mnie zdecydowanie, o tyle Łukasz nadrabia modulacją i grą głosem. I właściwie cieszę się, że są te różnice między nimi - w interpretacji, ale nie w poziomie, bo poziom obydwaj trzymają naprawdę wysoki i moim zdaniem jest to czysto kwestia preferencji w interpretacji takiej a innej. Ja wolę wersję Łukasza, bardziej do mnie trafia, ale to tylko i wyłącznie kwestia gustu, jak już nieraz podkreślałam. |
Płacz Kocura to jest mistrzostwo! I cieszę się, że Ty - Dziadomanka () też to zauważyłaś. No ale właściwie ciężko nie zauważyć, bo ja sama na to zwróciłam uwagę już na samym początku.
Tak jak powiedziałaś.. Obaj są zupełnie inni (i całe szczęście) i obaj są rewelacyjni na swój sposób. Pozostaje nam się cieszyć, że mamy dwóch TAKICH świetnych Franków i że nie ma ryzyka, że trafimy na tego "złego"
I może na tym zakończę, bo nie mam tak bogatego słownictwa jak Draco
Draco Maleficium napisał: | I... dalej nie napisałam wszystkiego, co chciałam napisać, ciągle jeszcze nowe rzeczy przychodzą mi do głowy. Ale to może na inny raz. |
Czekam z niecierpliwością
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Nie 22:57, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Kuncyfuna napisał: | Rzeczywiście, zmiany interpretacyjne u Dziedzica są dużo bardziej widoczne. ALE jak się porządnie przyjrzysz, to można wychwycić coś nowego. Zmiany Michała są bardziej dyskretne.. Jakieś spojrzenie np na ojca etc, a to że mniej widoczne, nie znaczy, że nie zmienia interpetacji i że nie dodaje czegoś co jakiś czas. Z resztą Łukasz też tylko w kilku scenach zmienia swoje frankowe oblicze.. W większości scen też jest zawsze taki sam. |
No to może tak - nie chodziło mi w poprzednim poście o to, że brak zmian w grze Kocurka jest czymś złym! Boże broń. I nie twierdzę, że brak mu subtelnych niuansików, które trochę się zmieniają. Po prostu na tych trzech spektaklach, na których go widziałam, był w zasadzie taki sam, co pokazuje, jak bardzo dokładnie ma tą postać przemyślaną i z jaką konsekwencją ją prowadzi. Chwała mu za to. Na moim pierwszym spektaklu 16 stycznia byłam nim naprawdę zachwycona - jego grą, jego interpretacją, jego "osadzeniem" w roli. Ale na dwóch poprzednich był właściwie taki sam - może drobne zmiany w spojrzeniu tu czy tam, nieznaczna zmiana w szczegółach, co owszem, było i cieszyło oko, ale jednak... Jak by to... Może już się przyzwyczaiłam i nie robi to na mnie takiego wrażenia? Momentami w kwietniu byłam nawet nieco znudzona, zwłaszcza przy Drodze. Przez porównanie: Dziadek teraz a Dziadek z mojego pierwszego Franka z jego udziałem, 17 stycznia, to niebo a ziemia. Rozwinął się niesamowicie w tej roli i rozwija się ciągle, z każdym spektaklem jest coś nowego, co pogłębia jego wiarygodność, jego intepretację. Najlepiej widać to m.in. w jego interakcjach z pozostałymi postaciami - te są fantastyczne i Łukasz ciągle odnajduje coś nowego, co mógłby pociągnąć, nie tracąc jednocześnie spójności kreacji, która pozostaje taka sama, a jednak głębsza i głębsza i przez to coraz lepsza. Kocurek był fantastyczny od samego początku, ale potem już w moich oczach głównie stał w miejscu (co nie jest złe, przecież tylko garstka chodzi oglądać Franka po sześć razy i więcej, a poza tym nie trzeba oczywiście ciągle eksperymentować!), Dziedzic z kolei rozwijał się ze spektaklu na spektakl i cudownie było patrzeć, jak za każdym razem dodaje coś nowego, eksperymentuje nieznacznie, popycha samego siebie do przodu, by szukać w sobie nowych pokładów emocji i pomysłów (i nie mam tu na myśli Dziada Twórczości Własnej )
Droga Krzyżowa... Pisałam o tym już we wrażeniach, ale jak dla mnie ta scena należy do Łukasza i tylko do niego, on nie ma sobie równych w tych 15-tu minutach
Kuncyfuna napisał: | Płacz Kocura to jest mistrzostwo! I cieszę się, że Ty - Dziadomanka () też to zauważyłaś. |
Zauważyłam już na pierwszym spektaklu i sposób, w jaki on płacze, pozostaje dla mnie wstrząsający i jest jednym z dwóch - obok jego niesamowitych Spojrzeń - elementów jego gry które uwielbiam najbardziej. Łukasz dla odmiany:
a.) na pierwszym spektaklu odwracał się plecami w Koronie do widowni i tylko było widać, jak mu się ramiona trzęsą, a podczas "mgłę mam w oczach" znowu chował twarz, tym razem w podłodze, i zaczął wydawać z siebie dźwięki takie, że miałam wrażenie, że się śmieje
b.)na drugim i trzecim spektaklu w Koronie chyba dał spokój z płaczem i zamiast tego robił cudownie przerażające rzeczy z czapeczką - tego wzroku z 1 marca, kiedy przechylił głowę patrząc nieruchomo przed siebie z uśmiechem obłąkanego, a potem potrząsnął głową i zadzwonił, NIGDY nie zapomnę! - zaczął natomiast płakać w scenie sądu, a w drugim akcie był już dużo bardziej wiarygodny, chociaż w dalszym ciągu przy "Mgłę mam w oczach" kulił się w sobie i chował twarzyczkę.
Wniosek: Kocur ma jednak lepiej opanowany płacz sceniczny i demonstruje to w sposób mrożący krew w żyłach Powiedziałam ja, Dziadomanka
No właśnie, poruszyłam wcześniej kwestię interakcji z innymi postaciami - jak do tej pory, na tym polu wygrywa u mnie zdecydowanie Łukasz. Może to kwestia tego, że siedzi w Gdyni cały czas i jest zżyty z zespołem, ale u niego widać, że ośmiela się na więcej, że żywiej reaguje, że prowadzi z partnerami na scenie pewnego rodzaju grę, zawsze otwarty na to, co i jak robią, zwłaszcza w jego relacjach z Klarą i Beatrycze bardzo to widać (25 kwietnia i scena w klatce => Gosia podbiega do milczącego już po popisach Łukasza, przytula go od tyłu i zaczyna głaskać jego twarz, na co on zamyka oczy, rozchyla nieznacznie usta i odchyla głowę do tyłu, jak gdyby chłonąc ten dotyk, jak gdyby w nim szukał ocalenia - to było przepiękne, zresztą scena w klatce i całe "Chcieliśmy być zwycięzcami" to kolejna obok Drogi scena, gdzie Łukasz rządzi niepodzielnie). On reaguje, ma te relacje z innymi dosyć głębsze i w pewnym sensie ciągle je rozbudowuje mnóstwem maleńkich szczególików, co jest fenomenalne w efekcie. U Michała mi tego brakuje, ale znowu wynika to z jego interpretacji - on jest bardziej zamknięty w sobie, skupiony na swoim wnętrzu i na swoim wyższym Celu, opętany przez własne myśli i skoncentrowany w sobie. Zresztą, takiego go pamiętam z zeszłego sezonu, może teraz wygląda to nieco inaczej.
Jeszcze słówko o wokalu - wiem, nie mogę zostawić tej kwestii w spokoju, cóż poradzić Jak dla mnie głos Łukasza idealnie wplata się w całość ^^ Pięknie brzmi w tych wszystkich utworach, a jednocześnie demonstruje całe pokłady emocji, tak, że za każdym razem się roztapiam. Końcówki Michała, wybacz, nieco mnie drażnią :-> Zwłaszcza 26 kwietnia, scena "Czy cię boli," bardzo, ach, jak bardzo nie podobało mi się, kiedy ciągnął długo na niezbyt ładnie brzmiącym dźwięku "Ból niewiele znaCZYYYYY," "Nie znam już rozpaCZYYYYYY" i tak dalej. Czepiam się, wiem. Ale taka już moja natura Jednak nie mówię, że wokalnie Kocur jest zły, bo nie jest, ma dobry warsztat, przyjemną barwę głosu - z tym, że ja za takimi barwami nie przepadam, ot i tyle, znowu kwestia gustu
Wniosek: bardzo, bardzo, BARDZO chcę jeszcze raz na Franka!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Pon 13:14, 06 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Draco Maleficium napisał: | No właśnie, poruszyłam wcześniej kwestię interakcji z innymi postaciami - jak do tej pory, na tym polu wygrywa u mnie zdecydowanie Łukasz. Może to kwestia tego, że siedzi w Gdyni cały czas i jest zżyty z zespołem, ale u niego widać, że ośmiela się na więcej, że żywiej reaguje, że prowadzi z partnerami na scenie pewnego rodzaju grę, zawsze otwarty na to, co i jak robią |
A Kocur niby nie robi takich rzeczy? No proszę ja Ciebie.. Kocur też ma bardzo fajne interakcje z innymi postaciami, i może faktycznie Dziadek robi bardziej widoczne gesty (np rzucanie się na szyję Wiecowi), ale jednak Kocur też wprowadza szczególiki typu, spojrzenia (których u Łukasza mi bardzo brakuje!), wspomniane kilkakrotnie częstowanie chlebem etc.
Draco Maleficium napisał: | U Michała mi tego brakuje, ale znowu wynika to z jego interpretacji - on jest bardziej zamknięty w sobie, skupiony na swoim wnętrzu i na swoim wyższym Celu, opętany przez własne myśli i skoncentrowany w sobie. |
Wydaje mi się, że własnie interpretacja Kocura, pod tym względem, jest bliższa prawdziwemu Franciszkowi. On też mial swój odrębny świat.. Z resztą wydaje mi się, że to "zamknięcie w sobie" bardziej podkreśla jego inność i wyjątkowość. Jego całym życiem był Bóg, i tak naprawdę, był otwarty tylko na niego. Kocur to idealnie pokazuje i wydaje mi się, że to bardzo udana interpretacja.
Draco Maleficium napisał: | zresztą scena w klatce i całe "Chcieliśmy być zwycięzcami" to kolejna obok Drogi scena, gdzie Łukasz rządzi niepodzielnie |
Ooooj! Tutaj się nie zgodzę! W tej scenie obaj są rewelacyjni, każdy na swój sposób. Ale wydaje mi się, że tak jak w Drodze Krzyżowej Dziadek bardzo się rozkręca, a Kocur dużo mniej, tak tutaj nie za bardzo (jeśli się patrzy obiektywnie) można powiedzieć który jest lepszy. Moim zdaniem obaj są odpowiednio szaleni i akurat to jest ta jedna z nielicznych scen (jeśli nie jedyna..) w której nie mam jednego ulubieńca.
Draco Maleficium napisał: | On [Dziadek] reaguje, ma te relacje z innymi dosyć głębsze i w pewnym sensie ciągle je rozbudowuje mnóstwem maleńkich szczególików |
Wydaje mi się, że to jest po prostu tak, że Ty zawsze obserwujesz bardzo dokładnie Łukasza, a Kocura mniej. Ja mam tak samo, tylko że na odwrót. I może po prostu nie zauważasz Kocurowych szczególików, które ja widzę. Przyznam szczerze, że ja np nie widziałam reakcji Łukasza w klatce, którą opisywałaś, bo zawsze jak gra Łukasz, staram się podziwiać też drugi plan. Na Kocurze zawsze patrzę w 90% tylko na niego. I z tego co wiem (a wiem o Tobie dużo^^) Ty masz tak samo (tylko, że na odwrót oczywiście).
Draco Maleficium napisał: | Zwłaszcza 26 kwietnia, scena "Czy cię boli," bardzo, ach, jak bardzo nie podobało mi się, kiedy ciągnął długo na niezbyt ładnie brzmiącym dźwięku "Ból niewiele znaCZYYYYY," "Nie znam już rozpaCZYYYYYY" i tak dalej. |
Akurat mi się to bardzo podoba i cieszę się, że Kocur stosuje to w dalszym ciągu. (no i to jest 190478432 przykład na to, że WSZYSTKO zalezy od gustu )
A co do barwy głosu. Jak już pisałam, jak dla mnie Łukasz się za bardzo wybija. Wszyscy braciszkowie mają dośc delikatne glosy (przynajmniej we Franku), wystarczy spojrzeć na Leona, Filipa, Massea etc, a Łukasz nie dość że ma bardzo charakterystyczny głos to jeszcze "średnio-delikatny". I to mi trochę przeszkadza. Kocur moim zdaniem idealnie wpasowuje się w całość i o.
Amen.
Draco Maleficium napisał: | Wniosek: bardzo, bardzo, BARDZO chcę jeszcze raz na Franka! |
Ooooj.. ja też I jak zawsze, tuż po Frankach, chcę jeszcze bardziej niż przed
Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Pon 13:17, 06 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Pon 19:02, 06 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Oj, kochana, chyba mnie nie zrozumiałaś w niektórych kwestiach
Ad 1.) Te nieszczęsne interakcje z bohaterami:
Częstowania chlebem nie widziałam jak dotąd, chyba Michał wprowadził to dopiero od października, także nie wiń mnie, żem tego nie wymieniła Ja nie mówię, że Kocur się nie integruje z innymi i że "tego" NIE robi, chodzi mi o to, że Dziadek robi to BARDZIEJ - u niego te interakcje są bardziej widoczne, i znowu, ze spektaklu na spektakl jest trochę inaczej, głębiej, z nieco innym podejściem. Jeśli chodzi o spojrzenia, to Kocur zawsze łamie mi serce w dwóch momentach: kiedy patrzy w milczeniu na ojca tuż po "Ojcze nasz" w scenie sądu oraz kiedy patrzy na Beatrycze w "Deo Gracias" - ale brak tego u Łukasza mi nie przeszkadza, bo on gra te sceny zupełnie inaczej, chociaż równie wiarygodnie. On też ma Spojrzenia, tylko... inne
Ad. 2) Ja nie wiem, która interpretacja jest "bliższa" Franciszkowi - bo obydwie mają w sobie mnóstwo elementów, które widziałabym u tego świętego. Każdy z nich poszedł w innym kierunku, a jednak zachowuje ducha franciszkanizmu - bo z jednej strony, owszem, Francesco był skupiony na celu oraz był wielkim indywidualistą, ale czy był przy tym zamknięty na ludzi? Nie wydaje mi się. Michał nie jest zamknięty na ludzi, jednak o wiele bardziej skupiony na Bogu, Łukasz natomiast ma te interakcje żywsze, a jednocześnie nie traci Boga z pola widzenia i ciągle o Nim myśli, ucieka się do Niego, jednocześnie brnąc bardziej w człowieczeństwo Franciszka niż jego fanatyzm czy świętość. Także nie chcę roztrząsać, który z aktorów jest bardziej "franciszkowy," bo obaj są, tylko że każdy na swój własny sposób. I nie myśl, że swoimi postami atakuję Michała - w żadnym razie! Ja po prostu opisuję, jak JA widzę jego grę, jego postać, jak to odbieram. Nie mówię przy tym, że mi się nie podoba
Ad. 3) Oczywiście, że tak jest! Każda z nas patrzy tam, gdzie chce, ja na spektaklach kocurowych też większą uwagę zwracam na drugi plan, a z kolei nie mogę oderwać oczu od Łukasza. Jednocześnie jednak staram się wychwycić grę obu panów raczej obiektywnie, a czy mi wychodzi, czy nie, to inna sprawa. Cały czas podkreślam, że to moja subiektywna opinia, chociaż jak porównywałam z Sedzią Obiektywnym (Goldi ) to przyznała mi rację w niektórych rzeczach, a wiesz, że jej oba Franki podobają się tak samo.
O wokalu dalej nie ma co dyskutować, bo już się tylko powtarzamy Co kto lubi, tyle.
Ale nam dyskusja wyszła... Może wypadałoby teraz napisać coś o paniach, a może ktoś się jeszcze włączy do naszego frankowego dyskursu?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Pon 19:19, 06 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Dobra.. i tak nie mam z Tobą szans w takich dyskusjach I to jest niesprawiedliwe!!
Nie myśl, że ja myślę, że atakujesz Kocura.. Kochana..zbyt dużo razy się z Tobą sprzeczałam na ten temat.. Fajnie tak się czasem pokłócić.. I tak na końcu wychodzi, że żadna nie przkonuje żadnej i i tak każda z nas jest zapatrzona w swojego Franka i o.
|
|
Powrót do góry |
|
|
guitarman
Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Olsztyn/Gdynia
|
Wysłany: Pon 19:53, 06 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
O MÓJ BOŻE! Byłem wczoraj na Franku 3 raz, ale poprzednie 2 razy bylem na dziadku, bo z tego co mowicie jest "lepszy". NIC Z TEGO! Kocurek tak mnie zachwycil, ze jak wyszedlem ze spektaklu to nie moglem oddechu zlapac. COŚ CUDOWNEGO! Dziadu, no coz... no on ma glos ale roli to on stworzyc nie potrafii, a Kocurek jest poprostu idealny do tej roli, potrafii tak idealnie stworzyc role, ze wpadasz w wir spektaklu. Teraz moge powiedziec, ze wole Kocurka w 90 % Bardziej. No idealny!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Enid
KMTM
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 20:08, 06 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Sam widzisz jak bardzo zdania są podzielone
Ja byłam w piątek i sobotę, i powiem wam że też powoluśku skłaniam się bardziej ku Kocurkowi.
Genialnie zagrał ostatnio, szkoda tylko tych wszystkich chryp, niedociągania, wycia i w ogóle problemów z głosem, ten musical jest, kurczę, w całości śpiewany...
Najchętniej oglądałabym dwóch naraz i porównywała.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|