Elisabeth

Kuncyfuna

Kitsch! - Thomas Borchert. I tak dużo bardziej wolę Serkana, ale muszę przyznać, że Borsiert jest całkiem całkiem... Chyba po Serkanie najlepszy Lucheni (przynajmniej w tym utworze). Na tym kanale jest też parę innych nagrań z Mayą. Wie ktoś gdzie można zopatrzyć się w całe to nagranie?

Kuncyfuna

EineHexe donosi, iż 18 grudnia odbędzie się we Frankfurcia premiera objazdowej "Elisabeth". W rolach głównych m.in: Annemieke van Dam (Eli), Oliver Arno, Uwe Kröger (Tod) i Bruno Grassini (Lucheni). Zmienników jest trochę, więc nie będę wypisała wszystkich.

Na stronie: [link widoczny dla zalogowanych] są dwa trailery, parę fragmentów audio (chociaż mam wrażenie, że słyszę tam Kamarasa, także to chyba nie z tej wersji..) i zdjęć.

Kuncyfuna

W sobotę odbyła się premiera wersji objazdowej we Frankfurcie i w związku z tym kolejne filmiki:

Wenn Ich Tanzen Will - Annemieke van Dam & Oliver Arno (nagranie z próby)
Metariał dotyczący premiery

Ogólnie nie bardzo rozumiem, czemu ludzie czepiają się Annemieke.. Mi tam się podoba, chyba nawet bardziej niż Maya (przynajmniej wokalnie - aktorsko nie mam porównania...). I jako jedyna śpiewa pełnym głosem, dobrze wyciąga góry... Nie wiem czego ludzie od niej chcą.. Razz

...już prędzej robiłabym wyrzuty w stosunku do Uwe w obecnej formie..

Draco Maleficium

!!!!!

Obejrzałam właśnie wersję z Essen z Pią, Uwe, Carstenem Lepperem (Lucheni) i Jesperem Tydenem (Rudolf) i się hiperwentyluję. Niech mnie ktoś powachluje, szybko! I przyniesie chusteczki. Dużo chusteczek. Czuję się tak oszołomiona, jak po obejrzeniu pierwszy raz DVD z Wiednia. Ta inscenizacja jest... absolutnie przepiękna. Cudowne kostiumy, scenografia zupełnie inna, niż w Wiedniu (a do tej pory znałam w całości tylko tę wersję) i przepiękna, parę scen i dialogów, których wcześniej nie znałam i które mnie zachwyciły (przyłapanie Rudolfa na zdradzie wyjątkowo ciarogenne), no i obsada naprawdę wspaniała - wszyscy bez wyjątku zapierali mi dech. Nie potrafię stwierdzić, czy wolę tę obsadę, czy tę z oficjalnego DVD, obie podobały mi się chyba tak samo i każda na swój własny sposób i nie porównywałam w trakcie oglądania, tylko po prostu pozwoliłam się powalić wspaniałością tych artystów i siedziałam praktycznie przyklejona do ekranu, unieruchomiona, całkowicie zauroczona i złapana w zaklęcie tego, co zobaczyłam. Wzruszające, wstrząsające, dające do myślenia... Kocham, kiedy musical zostawia mnie w takim stanie, że długo patrzę w pustkę i czuję takie wzruszenie, jak teraz właśnie. Kocham "Elisabeth", kocham tę historię, muzykę, scenariusz! Tak bardzo marzy mi się zobaczenie tego w Gdyni...

Kuncyfuna

W końcu i ja obejrzałam wersję z Essen o której wyżej pisała Draco. Faktycznie jest to wersja zupełnie inna od wiedeńskiej i jeśli chodzi o stronę wizualną, moim zdaniem lepsza. Tutaj wszystko wygląda bardziej swojsko, życiowo, jest mniej symboliki, umowności i surowości... Widać to już na samym początku, chociażby w "Wie du" (pomijając fakt, że zupełnie nie wiem co w Wiedniu miał symbolizować w tej scenie profil Eli). Całość wygląda dużo bardziej realnie. Kostiumy są śliczne. Dużo bardziej widoczna jest też przemiana Elisabeth - począwszy właśnie od kostiumów czy makijażu, a kończąc na jej zachowaniu. I tym sposobem dochodzimy do obsady. Jako, że nie jestem taką fanką, jak Draco, w przeciwieństwie do niej, ja porównywałam wykonawców z wersją wiedeńską, i to często i gęsto. Pia naprawdę wymiotła. Śpiewa po prostu genialnie i wygląda, jakby strasznie wysokie góry nie sprawiały jej najmniejszego problemu. Jej interpretacja bardziej przypadła mi do gustu. Elisabeth bardzo wyraźnie zmieniała się od beztroskiej, wesołej dziewczynki, w ponurą kobietę, mającą wiele problemów. Jeśli chodzi o Lucheniego, to moim zdaniem Carsten był mało widoczny. Może to moje zboczenie i subiektywizm, ale po Serkanie, moim zdaniem Carsten nie wyróżniał się z tłumu i w zasadzie nie zwracałam na niego większej uwagi. Uwe jest kompletnie innym Todem, niż Mate. Jest bardzo dostojny, zdeterminowany i wie o co mu chodzi. No i ma w sobie dużo klasy. W zasadzie nie wiem, która interpretacja i które wykonanie bardziej mi pasuje. Różnica jest taka, że do Mate mam sentyment, a za Uwem ogólnie nie przepadam. No ale obiektywnie patrząc, moim zdaniem obaj są fajni. Essenowski Franz Joseph podobał mi się dużo bardziej, niż wiedeński, reszta obsady w zasadzie jest mi obojętna. Ogólnie obie wersje mi się podobają, Essen wygrywa pod względem inscenizacyjnym. Nie obraziłabym się, gdyby wydali DVD z tej wersji...

...i przypadkiem: przygotowania i relacja z premiery w Essen
[link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych]