Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Śro 12:06, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
U mnie przygody zwierzęce (poza różnego rodzaju kijankami, żabami i ślimakami sprowadzanymi przez mojego brata) zaczęł się od myszek. Było ich duużo, ale po kolei.
Najpierw była myszka biała w czarne łatki (nie pamiętam jej imienia), ktora miała z nami dość ciężkie życie. My oczywiście byliśmy mali, a że było to pierwsze nasze zweirzątko, więc jaka radoocha. Budowaliśmy jej różne tunele i tory przeszkód, przez które z reguły w ogóle nie chciało jej się łazić.. No ale była zmuszana.
Umarła dość brutalnie i to z mojej ręki.. a właściwie nogi Pewnego pięknego dnia mój brat ją wypuścił i ja stanęłam na palcach. Brat coś do mnie powiedział (ja nie uslyszalam co) i wtedy stanelam normalnie (tzn zeszlam z palców). I takim oto sposobem zdeptalam moją ukochaną myszkę Do tej pory mam wyrzuty sumienia..
Potem byly inne myszki, ktore mialy male, ktore umarly prawie od razu po narodzinach. Tych myszek nie pamiętam zbyt dobrze.
Potem nastała era chomików. Mieliśmy parę: chomik płci żeńskiej zwał się Perełka (taak.. tylko ja moglam wymyślić tak tragiczne imię), a płci męskiej Sir Spencer. Kilka razy mieli maluchy, które szybko znalazły się w zoologicznym. Perełka umarła na długo przez Sir Spencerem. W ogóle z nim były różne jazdy w stylu szukania go za szafami itd. Raz się schował za szafą, my ją odsunęliśmy w końcu po całym dniu, no i pierwsze co zobaczyliśmy to żarcie. Miał tam więcej żarcia niż w swojej klatce. W ogóle często uciekał, przegryzał kable itd. Umarł na grzybicę...
No i przed kotem to było moje ostatnie stworzonko. Na szczęście nigdy nie mialam rybek. No ale poza psem, zawsze chcialam mieć szynszyla albo królikaa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Enid
KMTM
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Śro 13:26, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
A ja nie lubię zwierząt Tylko Kot jest jedynym porządnym zwierzęciem na świecie
Ale miałam kiedyś ze trzy chomiki które zagłodziłam. Jeden miał na imię Harry a drugi chyba Chomik albo Mysz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vi ^^
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 323
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 39,7 km od Teatru Muzycznego w Gdyni ; ))
|
Wysłany: Śro 15:33, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Wszystkie dzieci zawsze miały jakieś zwierzaczki, tylko nie ja. Powód był oczywisty: wszystko zawsze szybko mi się nudziło i dlatego było oczywiste, że ze zwierzątkiem będzie tak samo.
Kiedyś z moim młodszym bratem lubiliśmy chodzić na naszą działkę. Na tych działkach mieszkał kotek. Mój brat go nazwał (jest młodszy i dlatego on zawsze ma takie przywileje) Pimpek. Był szaro-czarny. Lubiliśmy przychodzić na działkę, dokarmialiśmy go, nosiliśmy na rękach. Chcieliśmy nawet wziąśc go do domu, ale oczywiście nie mogliśmy. Potem ja zaczęłam chodzić do zerówki i jakoś przestałam chodzić na działkę; Pimpek podobno przez jakiś czas jeszcze tam przychodził, potem przestał- nie wiadomo z jakiego powodu.
Następnie mój brat dostał dwa żółwie. Na początku były takie malutkie, potem trochę urosły, ale szybko zdechły (może po niecałym roku). Pierwszy zdechł dlatego, że mój brat zrzucił na niego samochodzik. Tzn. nie zdechł od razu, ale od tamtego dnia zrobił się dziwny i potem zdechł. Ten drugi nie chciał jeść i niedługo po tym drugim zdechł. Imiona miały jakieś mało wyszukane, dlatego też nie utkwiły mi w pamięci. Pamiętam tylko, że zawsze rano robiły takie bąbelki z wody i to mnie zawsze budziło.
Potem dostałam psa (11 grudnia), którego mam do dziś.
To była wielka niespodzianka, bo odkąd tylko pamiętam zawsze prosiłam o psa, a mama była nieugięta, więc właściwie się pogodziłam z tym, że go nie dostane. Pewnego dnia przyszłam po prostu ze szkoły do domu i był piesek. Mój brat (,,bo jest młodszy’’) miał ten przywilej, że miał tego dnia na później do szkoły niż ja i zobaczył pieska pierwszy i także on miał przywilej nazwania pieska, a raczej przechrzczenia go. Od tamtego momentu piesek stał się Puckiem (brat czytał akurat lekturę ,,Puc, Bursztyn i goście’’). Gdy go dostaliśmy miał już imię- Puszkin. Mój dziadek był oburzony, że jak tak można nazwać psa ( moja mama- polonistka-nie; wyjaśnię- bo nie wszyscy muszą wiedzieć- Puszkin to był poeta i najwybitniejszy przedstawiciel romantyzmu rosyjskiego),
dlatego też został przechrzczony na Pucka. Kiedy go pierwszy raz zobaczyłam, był takiej wielkości, że spokojnie mógł mi się zmieścić w dłoniach. Okazało się, że ma już pół roku i były właściciel powiedział, że on już nie urośnie (byłam przeszczęśliwa ^^). Był takim grubaskiem i taki jest też do dziś (waży 25 kg, a nie jest wysoki). Jednak po jakimś czasie okazało się, że słowa byłego właściciela nie były prawdą- Pucek urósł (sięga mi do kolan).
Z powodu , iż były właściciel nie był odpowiednio poinformowany nie mam ani jednego zdjęcia z okresu, kiedy Pucek był mały.
Jest rudo-brązowy, trochę długi (jego tata był jamnikiem, mama kundelkiem). Ubóstwia czekoladę (ostatnio przez weterynarza trochę się ograniczamy i przeszliśmy na cukierki dla psów…czekoladowe!), jogurty (chyba wszystkie zwierzęta tak mają ), chipsy. Prawdę mówiąc nie ma takiej rzeczy (jadalnej), której on nie jadł. Nie lubi bananów, cukierków bez czekolady, parasolek (a przynajmniej ich rozkładania), jak ktoś jest pod wpływem alkoholu (szczeka), jak ktoś ma kaptur na głowie (szczeka), listonoszy, gazowników, gdy ktoś się do kogoś przytula (w trzech ostatnich przypadkach również szczeka). Wydaje mi się, że nie potrafi pływać (coś nas łączy ^^), a jeżeli potrafi to bardzo się tego boi, bo jeszcze nigdy (przynajmniej przez ten czas kiedy u mnie jest) tego nie robił. Zawsze wchodzi do wody, tylko do momentu, kiedy ,,ma dno’’.
Śpi ze mną. Jeżeli nie chcę go wpuścić, to drapie mnie tak długo, że nie mam serca go nie wpuścić. Pucek jest śmieszny, bo gdy z daleka widzi jakiegoś kota, to ,,udaje Greka'' i podbiega do niego i szczeka. Niektóre koty się na nim poznały i nie uciekają przed nim i wtedy Pucek się wycofuje. Boi się kotów i tyle .
Każdy z sąsiadów go zna, każdy go lubi i on lubi każdego (jeden wyjątek- mój kuzyn: krzyczy mu do ucha i Pucek po prostu przed nim ucieka). Urodziny ma pierwszego sierpnia. Prawda jest taka, że nie wiemy kiedy ma je naprawdę, dlatego od razu sami od razu ustaliliśmy tą datę.
Koniec =D.
Ostatnio zmieniony przez Vi ^^ dnia Śro 19:07, 27 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Śro 15:54, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ooo.. ja zawsze chciałam mieć psa. I pamiętam, że kiedyś już rodzice się zgodzili, kupiliśmy smycz, obrożę, miski.. no wszystko.. nawet w schronisku byliśmy. Tylko jakiś tydzień później moi sąsiedzi kupili sobie małego (w sensie młodego, bo maly to on nie był) owczarka niemieckiego i mój wujek (tzn sąsiad.. długa historia.. ) zaczął opowiadać moim rodzicom ile to pracy, że pies ciągle sika po domu itd. No i rodzice się rozmyślili..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vi ^^
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 323
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 39,7 km od Teatru Muzycznego w Gdyni ; ))
|
Wysłany: Śro 15:58, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Mój pies w ciągu swojego czteroletniego życia dwa razy się zsikał w domu (jeszcze w poprzednim mieszkaniu, w łazience ). Wyda się to dziwne, bo muszę wspomnieć, że przed tym, jak zamieszkał u nas, mieszkał na wsi, w budzie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Findurka
KMTM
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 18:29, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Lubię psy, ale tylko niektóre, szczególnie te duże i niegroźne, a jak się w dodatku nie ślinią to szczyt szczęścia Najbardziej to chyba samoyedy, takie są fajne białe i puchate, jakby skrzyżowanie wilka z niedźwiadkiem polarnym ^^ Nic, tylko wtulić się w te białe kłaczki. Z rasowych to jeszcze berneńskie, i to koniec psów do których mam jako takie zaufanie. O, moze jeszcze do psa mojej cioci.
Moja mama od kiedy pamiętam była przeciwna trzymaniu jakichkolwiek zwierząt w domu. Dlatego o chomikach, żółwiach, myszkach czy nawet rybkach nie było mowy. Mam szczęście, ze mieszkam poza miastem (wsią tego nazwać też nie można, ewentualnie jest to zadupie albo środek lasu, jak kto woli) i z powodu nieustannego ataku gryzoni zawsze jest zapotrzebowanie na koty ^^
Pierwszego kotka dostałam, gdy miałam 7 lat. Tatuś przywiózł wtedy 2, moja młodsza siostra wybrała sobie taką łaciatą bidulkę, a dla mnie został ten bardziej czarny Spał sobie zawsze w mojej bluzie i jak padało, przemycałam go w niej do domu, zeby mama nie widziała... I ta idylla trwała prawie 5 lat, w międzyczasie z kociątka zrobił sie leniwy grubaśny kocurek, który uwielbiał spać na moich kolanach. Aż pewnego pięknego dnia któryś pies jakimś cudem wymknął się z kojca i mi poturbował kotka tak mocno, że nie było już ratunku i trzeba było go uśpić
Później zaginęła kotka mojej siostry i trzeba się było postarać o kolejne kociaki. Trafiły do nas Miłka i Mimi, dwie dzikuski kochane. Miłka po wypuszczeniu na podwórko uciekła nam w stronę lasu, na szczęście niedaleko. Nosiliśmy jej miseczke z mlekiem na skraj lasu, i sie jakoś oswoiła. Mimi od razu zadomowiła się w stodole. Żadna nie była tak naprawdę moja.
Z powodu tych dwóch pannic przewinęło mi się przez łapki z 15 kociąt i wszystkie łaciate jak obie mamy.
Kiedyś Mimi poszła gdzieś i nie wróciła, więc postanowiliśmy zatrzymać jedno z jej dzieci. Padło na Irysa, to był najlepszy kot, jakiego miałam. Opiekowaliśmy się sobą nawzajem: ja go dokarmiałam, a on gdy kończył wylizywać swoje futerko, to zabierał się za moje ręce I jego też starciłam przez psa: głupiego boksera kuzynki, który przegonił Irysa przez całe podwórko. Mój kocurek pognał do lasu i tyle go widziałam.
Była jeszcze Mysza, totalna dzikuska która pozwalała sie głaskać tylko mojemu tacie i którą ktoś wiosną rozjechał, był bezimienny kocur (wyglądający jak Lucek), który uciekł od nas gdzieś okolo rok temu.
A teraz mam Lucka, którego kocham mimo że traktuje mnie jak służbę czy coś Może będzie jeszcze jeden kot, kto wie ^^ bo ostatnio spotkałam na schodach Luckowego sobowtóra. Zawołałam go, ale wystraszył się i uciekł (stad wiem, że to nie Lucek: on by miauknął i w zależności od nastroju podszedłby łaskawie albo nieśpiesznie by sie oddalił na odległość niegrożącą tarmoszeniem). I ten Luckowy sobowtór ostatnio pojawia się częściej i wyjada resztki z Luckowej miseczki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Czw 13:34, 28 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo miły i przyjemny temat
To może i ja się pochwalę naszymi pociechami. Cezarka, małego czarnego pudelka, mamy od jakichś pięciu lat, odkąd zamieszkaliśmy w domku jednorodzinnym. Wcześniej nie było w ogóle mowy o żadnym zwierzaku, ale Goldi wymogła obietnicę, że jak będzie domek, będzie i pies. No to pewnego dnia czekam na ich powrót z zajęć Goldi, a tu nagle ktoś mnie woła na balkon. Wychodzę i widzę, jak siora trzyma coś małego, czarnego w ramionach i to coś skamle. Ona krzyczy: "Mamy pieska!" a ja nie chcę wierzyć, myślę, że toto się zaplątało przypadkiem w ogródku. W końcu okazało się, że faktycznie, rodzice po odebraniu siory pojechali za miasto, do gospodarstwa, gdzie były małe psinki na sprzedaż. I tak oto Cezar stał się członkiem rodziny. Jest mały, dość humorzasty, wielki pieszczoch i ciągle szuka towarzystwa i okazji, żeby się do kogoś przytuli. Potrafi też być wredny i warczy zawzięcie, jak się go bierze na ręce, ale my i tak bierzemy Ogólnie pocieszne z niego stworzenie.
Drugi nabytek zwie się Lola. Doszła do towarzystwa, kiedy ja byłam w Stanach, więc nie widziałam jej jako szczeniaka. A było to tak: mama na wieczornym spacerze z Cezarem usłyszała, jak coś skomli strasznie pod samochodem. Była zima, śnieg padał, warunki nieciekawe. Zobaczyła, że to maleńki szczeniak pełen pcheł, brudny i ogólnie w stanie opłakania. Wzięła go do domu, umyła, nakarmiła i zaczęła pytać wśród sąsiadów, ale nikt nie chciał się przyznać. Wobec tego pojawił się pomysł, żeby małą znajdę oddać do schroniska, na co jednak siostrzyczka nie chciała się zgodzić. Ochrzciła szczeniaczka przy okazji na Lolę. Babcia oświadczyła, że może przyjmie małą do siebie, ale kiedy zobaczyła, że łapy zaczęły jej rosnąć, stwierdziła, że to będzie duży pies i ona nie ma miejsca. Tak oto mamy Lolę do tej pory i zaiste, duży z niej pies urósł. Pocieszna z niej wariatka, wiecznie chce się bawić, szczeka na ptaki i właściwie na wszystko, podgryza i liże stopy. "Krejzolka", krótko mówiąc Ale kochane z nich stworzenia.
Teraz fotki:
Cezar:
[link widoczny dla zalogowanych]
Lola:
[link widoczny dla zalogowanych]
Muszę się jeszcze tylko pozachwycać kotką Kunc - cudna jest!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Czw 13:56, 28 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ooo Draco.. Kocham te Twoje potwory Cudne są. Tylko mam wrażenie, że Lola troszkę dominuje Cezarka i on taki biedny. No ale kochane oba są. Cudaki takie
Draco Maleficium napisał: | Muszę się jeszcze tylko pozachwycać kotką Kunc - cudna jest! |
Taa.. bo przy Tobie się popisywała i udawała grzeczną No ale dzięki.. Przekażę jej
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vi ^^
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 323
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 39,7 km od Teatru Muzycznego w Gdyni ; ))
|
Wysłany: Czw 18:39, 28 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Dzięki Kunc ; ).
Tak więc przedstawiam Wam, mojego Puuucka ; ))
[link widoczny dla zalogowanych]
Proszę się zachwycac!
Ps. Draco, fajne psiaki. Lola mi się bardziej podoba (tylko z tego powodu, że pudle kojarzą mi się z Paris Hilton itd.), ale Cezar też jest fajny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Czw 18:49, 28 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ooooojj.. jaki Pucek śliczny
Wstawiłabym fotę swojego kota, ale gdzieś je zapodziałam, a aparat się rozwalił
A co do psów Draco.. to ja wolę Cezarka (mimo tego, że ogólnie pudli nie lubię.. ten jest inny ). Bo on taki biedny, zdominowany przez wieeelką, krejzolowatą Lolę. Ale Lola teeż fajna. Tylko wlaśnie taki krejzol.. Jak mój kot
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|