Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Szkoła
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 60, 61, 62 ... 67, 68, 69  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Off Topic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Nie 21:03, 01 Lis 2009    Temat postu:

Amerykański system edukacji to bardzo specyficzny stworek i wydaje mi się, że trudno go przybliżyć nam, Polakom, głównie dlatego, że to od samego początku jest zupełnie inna rzeczywistość. Po pierwsze, nacisk kładzie się na kompletnie różne sprawy. U nas nikt nie udaje, że chodzi o coś więcej, niż zdanie matury czy innych egzaminów - sami nauczyciele przyznawali to u mnie z bólem, a ci, którzy chcieli przygotować nas do czegoś więcej, próbowali, ale naprawdę niewiele da się zrobić poza oficjalnym kryterium tego, co należy przygotować na maturę. I tak uczy się nas myślenia kluczem, pod egzaminatora. To prawda, że w efekcie poziom wiedzy ogólnej jest u nas o niebo wyższy, niż w akerykańskich high school, i niejako możemy z tego powodu nosić głowę wysoko. Przyznaję, że ichniejsze curriculum powinno być przynajmniej trochę rozszerzone. Jednak z drugiej strony, który kraj jest obecnie światową potęgą? Raczej nie Polska...

W Ameryce każdy ma swój własny, indywidualny plan. Nie ma czegoś takiego, jak klasa w sensie zwarta grupa ludzi, która chodzi razem na wszystkie zajęcia. Zamiast tego każdy ma swój oddzielny plan, który jest identyczny każdego dnia. Wszyscy zaczynają i kończą lekcje o jednakowej godzinie, żeby szkolne autobusy mogły jeździć, jedynie przerwy na lunch są podzielone na pewne mniejsze grupy (u mnie były trzy przerwy lunchowe w okresie mniej więcej czwartej godziny). Do ukończenia szkoły wymaganie jest zaliczenie określonej liczby "credits" (czyli odbębnienia określonej liczby godzin z wymaganych przedmiotów), przy czym te credits są podzielone na różne działy. Powiedzmy, że wymagają od nas ileśtam godzin angielskiego - w dział angielskiego wchodzą takie przedmioty, jak Literatura XVII i XIX wieku, Shakespeare, Mitologia, Pisanie Kreatywne, Poezja, Teatr... Oczywiście, jest coś takiego jak ogólny angielski, który przypomina nasz polski, ale jeśli się go zaliczy, ma się potem pole manewru i możliwość dobrania sobie planu wedle zainteresowań. Podobnie z przedmiotami ścisłymi - jest sporo oddzielnych działów matematyki, fizyki, chemii, biologii, i tak na przykład żeby zaliczyć dział "science," wystarczy chodzić przez rok na Genetykę, żeby zaliczyć W-F, można chodzić przez rok na Taniec czy Basen... I w zasadzie tyle. Są jeszcze takie wymagane przedmioty, jak Historia czy Rząd, ale tego wystarczy jeden semestr i zaliczone, przy czym pole manewru uczeń ma tak szerokie, że problem jest z mnogością możliwości niż z tym, że nie ma na co iść, bo nic nas nie interesuje. Ja miałam większość ocen przepisanych z polski, dlatego mogłam sobie swobodnie wybierać, a i tak nie mogłam upchnąć w sześciogodzinny plan wszystkiego, do czego świeciły mi się oczy. Co więcej, oni tam mają pieniądze, bo szkoła finansowana jest indywidualnie z podatków ludzi mieszkających w okolicy - czyli im bogatsze miasto, tym lepsze szkoły, a ja miałam przyjemność trafić do jednego z najzamożniejszych miasteczek w kraju, zatem byłam porażona środkami, jakimi dysponowała szkoła. Oni mieli tam wszystko, czego dusza zapragnie. Świetnie wyposażone sale do rysunku, fotografii, rzeźbiarstwa, malarstwa, instrumenty dla orkiestry, jednakowe stroje dla chóru, orkiestry, drużyn sportowych i tak dalej, "newsy" szkolne transmitowane w każdej klasie punktualnie o dziewiątej, o pracowniach komputerowych, basenach, boiskach, pracowniach chemiczno-fizyczno-biologicznych i tak dalej nawet nie wspominając. Do takiej szkoły aż samemu chce się iść. Poza tym, podejście tam mają zupełnie inne - tam nikt nie słyszał o tym, żeby wstać, kiedy wchodzi nauczyciel, a wszyscy starają się podchodzić do uczniów jak do równych sobie, inteligentnych stworzeń, które można traktować po kumpelsku i z zażyłością, którym ofiarowuje się więcej czasu i uwagi (także i po lekcjach), których nie trzeba zastraszać wyrywaniem do tablicy, żeby osiągnąć rezultaty (co ciekawe, ani o kartkówkach, ani o odpytywaniu przy tablicy nikt tam w mojej szkole nie słyszał). Materiału jest co prawda niewiele, ale jest on wystarczający i przystępnie podany - właściwie uczeń jest tam prawie prowadzony za rękę i trzeba się naprawdę starać, żeby czegoś nie zaliczyć. Wydawałoby się, że taki system tworzy tylko i wyłącznie poddańczych idiotów, ale nie - większosć ludzi, z którymi miałam styczność, była naprawdę inteligentna, wolnomyśląca i zdolna nie tylko do wykucia, ale i do zrozumienia oraz do wyciągnięcia samodzielnych, niekoniecznie zgodnych z kluczem wniosków. Bo tam, w odróżnieniu do polskich szkół, uczy się przede wszystkim myślenia i szukania oryginalności, indywidualności. Oczywiście, taka młodzież zdarza się i u nas, i tam, ale w Ameryce oni mają większe możliwości rozwoju i są do niego motywowani, a nie siłą wtłaczani w przeciętność oraz w klucz. U nich skrajność polega na mnogości różnych klubów, drużyn, działalności samorządowej i tak dalej - bo jako, że szkoła to wszystko oferuje, to na ich zasadzie tworzy się małe, szkolne hierarchie, subkultury i tak dalej. Wszystko kręci się wokół tego, ile klubów ktoś zaliczy, do jakiej drużyny się dostał, co robi po lekcjach - bo że coś robi, że gdzieś należy, to jest oczywista oczywistość. Według mnie na tym polega ich główna bolączka i to jest źródłem ośmieszających stereotypów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 20:47, 04 Lis 2009    Temat postu:

Coś ostatnio za luźno w tej szkole.. Żadnych klasówek, a jak mają być to się same przekładają w niewytłumaczalny sposób. Do tego wpadają mi oceny za nic: 5 z polskiego za tzw "pracę w grupach"... Koleżanka bosko zaprezentowała i ja dostałam 5 xD Z PO także piąteczka za RKO. Gdybym odważyła się całować z fantomem dostałabym 6, ale zrezgynowałam po tym, jak kolega całujący się z naszą "Anią", po przeprowadzonej reanimacji zaczął wyjmować włosy z buzi... Mam dziwne przeczucie, że za jakiś czas wszystkie najgorsze klasówki zwalą mi się na łepek i - znając szczęście me - będą wtedy, kiedy mnie nie będzie w szkole.

A jeśli chodzi o dyskusję o wadach polskich szkół i zaletach amerykańskich, to wydaje mi się, że (jak zwykle) klucz leży po środku. Chociaż zależy, czego kto potrzebuje. Oni kształcą lepszych specjalistów w zamkniętych dziedzinach, a u nas ludzie potrafią coś powiedzieć prawie o wszystkim. Ja osobiście wolałabym amerykańską bezstresową szkołę, gdzie mogę się uczyć tego, czego chce. Aczkolwiek chyba głupio bym się czuła nie znając podstaw przedmiotów, za którymi nie przepadam.


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 20:49, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamilka__
KMTM


Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 349
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tczew

PostWysłany: Czw 10:26, 05 Lis 2009    Temat postu:

Nie straszcie tak tymi liceami Confused W tym roku muszę się na coś zdecydować, a nic za bardzo mi nie odpowiada... Wymarzony profil składałby się z matmy, polskiego i angielskiego, ale coś takiego chyba nie istnieje. Ewentualnie polski + angielski + biologia, gdzieś to widziałam, ale niestety nie w moim mieście... Na 99,9% wybiorę coś humanistycznego, czyli do polskiego dojdzie wos albo historia. I umrę z nudów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Czw 15:14, 05 Lis 2009    Temat postu:

No to widzę, że mamy podobne zdolności Smile Ja jestem na pol-his-ang. I chciałabym zdawać maturę rozszerzoną (późno się zdecydowałam, no ale..). Także jeśli od początku będziesz wiedziała, że chcesz zdawać rozszerzenie z matmy, to najlepiej kup sobie książkę z rozszerzenia i od początku ucz się we własnym zakresie rzeczy, których nie macie na lekcjach. To jest do zrobienia Smile Zresztą nauczyciel matmy pewnie będzie Ci pomagał (oczywiście o ile trafisz na kogoś w miarę normalnego).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Nie 14:06, 08 Lis 2009    Temat postu:

Matematyka: jaki nawias jest jak jest mniejszy/równy i jakie kółeczko (zamalowane czy puste)? help...

poza tym... matko... matematyka rozszerzona jest koszmarna... Nie wiem jak ja napiszę rozszerzoną matmę na maturze, jak już w listopadzie w 1 klasie mam problemy. Niby oceny 5, 4, 3, ale no... ech Sad czuję się taki głupi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enid
KMTM


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 15:11, 08 Lis 2009    Temat postu:

Jak mniejszy-równy (≥) to taki <> nawias i zamalowane. Jak zwyczajnie mniejszy albo większy (>) to okrągły () nawias i puste kółeczko.
Prawdę powiedziawszy zajęło mi kilka miesięcy obczajenie tego.

Jutro konkurs w szkole na sobowtóra Piłsudskiego, miałam być damą u jego boku ale samego marszałka brak, to jak pójdę na konkurs bez chłopa? Sad


Ostatnio zmieniony przez Enid dnia Nie 15:18, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 17:18, 08 Lis 2009    Temat postu:

A ja akurat kółeczka i nawiasy skumałam od razu.. Dla mnie to akurat jest banalne. Za to jutro mam poprawę z wielomianów (dostałam pałeczkę za ściąganie / podpowiadanie w stanie buntu). Będzie wesoło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Pon 8:24, 09 Lis 2009    Temat postu:

ja to rozumiem, ale nie umiem zapamiętać i muszę zawsze robić ściągę. Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
margo
KMTM


Dołączył: 01 Cze 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 21:42, 16 Lis 2009    Temat postu:

Wiecie co? Ja się naprawdę rozwijam w mojej szkole i poszerzam swoją świadomość. Np. ostatnio zrozumiałam, że moje lubienie historii to była chuć fałszywa, a wmawiałam sobie, że jest inaczej tylko dlatego, że miałam raz cudownego nauczyciela, któremu nie chciałam sprawić przykrości brakiem ciepłych uczuć w stosunku do jego przedmiotu Razz I nie wiem czemu nie poszłam na biol-chem, bo chyba jednak wolę ścisłe przedmioty. No dobra, wiem - jestem na humanie, bo biorę pod uwagę studia, do których raczej będzie mi potrzebna matura z tej historii nieszczęsnej. Choć sensowniej byłoby żebym poszła na wf-rel-po i pracowała tam nad tężyzną fizyczną, przez co stałabym się piękna i bogato wyszłabym za mąż.

Za to zaczyna mi się naprawdę podobać angielski, którym na początku byłam przerażona, bo trafiłam do najlepszej grupy, co jest kpiną roku Razz Ale mam świetną panią profesor. Nawet już trochę zrozumiałam ten miliard czasów przeszłych.

Ludzie dalej są bessęsu, ale jakoś mnie już mniej irytują. Z paroma osobami się dogaduję w miarę, a poza tym i tak głównie gadam sama do siebie z psychodelicznym uśmiechem, dzięki czemu dorobiłam się już wroga publicznego Razz

A tak w ogóle to nudno jest. Zebrało mi się na wywody tylko dlatego, że dostałam 2 z polskiego od wychowawcy, z którym się chyba nie lubimy, i mam przez to przedni humor. Serio Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pon 22:48, 16 Lis 2009    Temat postu:

Z moich postanowień dotyczących systematycznej nauki historii wyszło tyle, co zawsze. W piątek kolejna klasówka (późne średniowiecze), a ja umiem może dwa tematy i to tak gdzieś na 3. Notatek z całego działu zrobić raczej już nie zdążę, a z książki ciężko mi się uczyć, jak mam czytać te rozwlekłe elaboraty. Ja muszę mieć wszystko w punkcikach i o. Dobrze, że notatki koleżanki jutro przybiegną do mnie z pomocą. Za to zaczynam się brać za "bieżące notatkowanie" z nowego działu: renesans. Na razie zrobiłam 1/5 jednej lekcji. Czyli na chwilę obecnę jestem do tyłu o jakieś 2 i 4/5 tematu. Standard. Wmawiam sobie, że w weekend nadrobię. Bo tak będzie... prawda?
Jakby wyrzutów sumienia związanych z moim (nie)uczeniem się było mało, w poniedziałek mam klasówkę z chemii. Pomijając to, że nauczycielka jest zryta (to naprawdę najlepsze określenie...), z chemii organicznej wiem tyle, jak się pisze wzory strukturalne i półstrukturalne alkanów, alkenów i alkinów. Umiem jeszcze wzory ogólne i reakcje spalania. Jeśli chodzi o jakieś dziwne addycje etc, to jest to dla mnie czarna magia. I zapewne taką pozostanie, bo materiału jest tyle, że na ogarnięcie wszystkiego potrzebowalabym około trzech tygodni codziennej nauki. Raz, że nie mam tyle czasu, a dwa że nie mam tyle motywacji... Poprawka: w ogóle nie mam motywacji. Także no... marzy mi się trójeczka z tej klasówki.. albo chociaż 2+. Na początku roku szkolnego planowałam czwórkę na świadectwie... Po lekkich przejściach doszłam do wniosku, że trója graniczy z cudem. Gdyby nie moje liczne piątki z aktywności, kto wie czy nie byłabym prawie-że-zagrożona-po-raz-pierwszy-w-moim-życiu.
Jako, iż za fajnie być nie może, w następnym tygodniu jest jeszcze sprawdzian z fizyki. Na szczęście tematy takie w miarę i dość mało materiału tak, że o ile się zmobilizuję do zrobienia notatek, o tyle może nawet dostanę kolejną czwóreczkę.
A tak jeszcze poza fizunią, to w następny wtorek mamy mieć klasówkę z geografii... Z ostatniej na 30 osób były trzy dwóje. Wygląda na to, że teraz znowu będziemy pisali pierwsi, a bez pytań lepiej niż wtedy raczej nie będzie. Na szczęście jest nadzieja w naszej polonistce, która gdy poznała nasz geograficzny problem doszła do wniosku, że COŚ nam załatwi. Tak więc jest jeszcze nadzieja, że "zupełnym przypadkiem" pójdziemy na klasówce na jakiś wykład o Norwidzie czy innym Slowackim. Oby.

...właśnie doszłam do wniosku, że chyba na jutro muszę zrobić jakieś 20 stron ćwiczeń z francuskiego. C'est parfait. Zresztą z franca też szykują się dwie klasówki... Zmówili się wszyscy, czy co?

No. Wesoło się zrobiło. Dobrze, że dzisiaj wszyscy zdechnięci po połowinkach, bo było 9-14 osób => nie zrobiła kartkówki z chemii. Jutro mogłoby być podobnie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Off Topic Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 60, 61, 62 ... 67, 68, 69  Następny
Strona 61 z 69

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1