Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Nie 21:48, 30 Sie 2009 Temat postu: Polska scena musicalowa a światowa |
|
|
Tak się zastanawiam, co sądzicie o naszych spektaklach i teatrach w porównaniu do zagranicznych sztuk? Chodzi mi o poziom.. Czy uważacie, że Polska nie może dorównać, ani tym bardziej pobić zachodnich spektakli pod żadnym względem...?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Findurka
KMTM
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 23:46, 30 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o poziom aktorski czy wokalny, talenty zdarzają się wszędzie Żeby nie nudzić jednym i tym samym nazwiskiem, jako przykład będzie Kuba szydłowski i Marta Smuk. Pod tym względem nie ustępujemy innym krajom.
Każdy musical jest inny (ale żech sobie z tuizmem poleciała), do Footloose nie zastosujesz tej samej miary, co do Spring Awakening czy spektaklu o Śpiącej Królewnie itd. Wystawiając światowe tytuły na polskich scenach można to zrobić tak, żeby nie trzeba się było wstydzić, vide TW. Nie mniej trudno nasz malutki, kilkuteatrowy musicalowy światek porównać z cała resztą Jest zdecydowanie słabiej rozpromowany.
|
|
Powrót do góry |
|
|
ola
KMTM
Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: czarna dupa
|
Wysłany: Pon 0:06, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się, że promowany jest słabo.. ale to mi nie przeszkadza. uważam też, że nie mamy się czego wstydzic.... myślę też, że w Polsce nie przeznacza się na to tak dużo pieniedzy jak na zachodzie...moze dzieki temu jest troche mniej komercji. A talentów według mnie jest o wiele więcej niż ta dwójka.. i nawet trudno tu kogoś wybrać żeby dać przykład. no i liczba scen muzycznych... pewnie mniej niż w samym Londynie. a oglądając róznych aktorów w internecie z zagranicy nie czuje jakiejs przepaści.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pon 8:18, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Myślę, że zdolnych aktorów i twórców w Polsce nie brakuje. Nie musimy patrzeć z zazdrością na zagranicznych wykonawców, gdyż nasi im nie ustepuja (a wręcz czasami są lepsi). Co do spektakli, to jest ich na pewno mniej niż w Londynie, Nowym Jorku czy w Niemczech, jednak jakością również nie ustępują one zachodnim produkcją. Jedyne czego u nas mi brakuje to spektaklu na miare Wicked (spektakularnego, megawypasionego ale jednak z klasą ). Cały czas się zastanawiam dlaczego czegoś takiego w Polsce wystawić nie możemy? Brak pieniędzy? A może brak odwagi? Myslę sobie jednak, że i na ten rozmach przyjdzie czas, wszak scena musicalowa w Polsce potencjał ma
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kuncyfuna
Admin (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...z prowincji.
|
Wysłany: Pon 9:09, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Myślę, że z Wicked największym problemem są jednak pieniądze. Nie sądzę, żeby w ciągu najbliższych kilku(nastu) lat znalazły się pieniądze na tak duże przedsięwzięcie...no chyba, że chcemy oglądać non-replicę ...a nie chcemy.
Ja uważam, że nasi artyści są dużo lepsi w tworzeniu spektakli dość oryginalych, wyjątkowych. Wystarczy popatrzeć chociażby na Francesca, czy SNL...nie wyobrażam sobie, tego rodzaju spektakli na komercyjnych scenach na Broadway'u czy West Endzie, a jednak Amerykanie też się zachwycali tymi spektaklami (...ile Draco dostała maili z prośbą o muzykę z Franka, etc...). Zachodnie produkcje może u nas wypadają słabiej (chociaż np. o Wampirach czy Kotach bym tego nie powiedziała...), ale dlaczego mamy oceniać Polskę tylko za to, co odtworzyła, skoro sami potrafimy zrobić naprawdę porządne sztuki? Moim zdaniem zachód jest dobry w tworzeniu spektakli z rozmachem, pięknymi sceografiami, kostiumami, które same w sobie zapierają dech w piersiach. Zresztą, ile jest np. w USA spektakli naprawdę oryginalnych, wyjątkowych...? Bardzonie wiele. Ostatnio Spring Awakening, ale poza tym?
Artystów oczywiście też mają świetnych, ale patrząc na to, jakie oni mają warunki (dzieci od najmłodszych lat w szkole wystawiają musicale, uczą się baletu i wokalu w ramach szkolnych zajęć...) nie uważam, żeby Polska była jakoś strasznie zacofana. U nas też zdażają się genialni artyści (i tu będę tendencyjna... np. taki Wocial), jednak ciężko wymagać, żeby tych naprawdę genialnych było niewiadomo ilu, skoro tak naprawdę mamy tylko jedną szkołę musicalową i u nas w całym kraju jest pewnie z 30x mniej aktorów musicalowych niż w samym Nowym Jorku..
Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Pon 9:11, 31 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pon 10:41, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Myśle, że problem jest złożony. Roma pokazała, ze można zrobić w Polsce spektakl z rozmachem (choć nie zawsze idzie za tym jakość artystyczna). Mysle, że inne teatry boją się porywac na tego typu przedsięwzięcia, gdyż jak weźmie się ogromny kredyt to trzeba go potem spłacić. A nie ma gwarancji, że spektakl odniesie komercyjny sukces i przyniesie odpowiednio wysokie zyski.
Kuncyfuna napisał: |
Ja uważam, że nasi artyści są dużo lepsi w tworzeniu spektakli dość oryginalych, wyjątkowych. Wystarczy popatrzeć chociażby na Francesca, czy SNL...nie wyobrażam sobie, tego rodzaju spektakli na komercyjnych scenach na Broadway'u czy West Endzie | Tworzenie nietypowych sztuk jest niezaprzeczalnym atutem polskiej sceny musicalowej. Nie sądze aby spektakle typu "Śmierdź w górach" były częstym gościem na Broadwayu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Anatewki
|
Wysłany: Śro 18:32, 09 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
O, a to jest bardzo ciekawy temat, bardzo interesujące pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Można pójść na łatwiznę i odrzec: owszem, nie mamy się czego wstydzić, wykonawców mamy dobrych, spektakle na dobrym poziomie... I owszem, tak jest. Ale problem jest jednak bardziej złożony, bo pomimo tego, że rzeczywiście są u nas spektakle ciekawe i na naprawdę wysokim poziomie, to jednak patrząc trzeźwo, nie można jednak porównać naszego małego światka ze światową machiną teatru muzycznego funkcjonującą na Zachodzie, nie tylko na B-wayu czy West Endzie, choć tam te różnice są najbardziej widoczne. Jako osoba, która miała okazję widzieć niejeden spektakl na amerykańskiej i angielskiej scenie i która wiedziała, jak odbiór tego świata wygląda w tamtym środowisku, mogę już co nieco powiedzieć na ten temat.
Przede wszystkim u nas musical to wciąż coś egzotycznego. Widać gołym okiem, że znawcy teatru i krytycy, chociaż próbują, w większości nie mają pojęcia, jak ten gatunek ugryźć - czy oceniać w kategoriach opery, czy spektaklu dramatycznego? Dla nich to w większości ciągle lekka, niewinna rozrywka, która niegodna jest ich wnikliwej uwagi i analizy, coś, co służy za rozrywkę dla mas i jako takie nie jest równe teatrowi, że tak powiem, z prawdziwego zdarzenia. Jak pisać o tym czymś, co przybyło do nas na fali zachodniej mody? Podobnie jest w szkołach teatralnych czy śpiewu - jest albo opera i śpiew klasycznych, albo rozrywka i śpiew estradowy, aktorstwo dramatyczne i poza SWA naprawdę ciężko jest znaleźć placówkę akademicką, która traktuje musical jako poważną część swojego curriculum - a nawet, jeśli tacy się zdarzają, w smutnej większości nie potrafią po prostu uczyć musicalu i obcowania z tym gatunkiem na scenie. Nie wiem, czy studium Baduszkowej jest aż takim dużym wyjątkiem w tej regule - patrząc na zróżnicowany poziom artystów je kończących, wydaje mi się, że ogromną rolę gra przede wszystkim talent przyjętych osób i ich ciężka, indywidualna praca. Nie ma aż tak dużo artystów ściśle musicalowych, z których można by wybierać, a ci, którzy są, tylko w niektórych przypadkach naprawdę dorównują tym zachodnim - gdzie mamy i aktorstwo, i śpiew najwyższej klasy, i taniec, a także charyzmę. Nie umniejszając naszym znakomitym artystom, kiedy słucham wykonań zagranicznych, niestety w polskich czegoś mi brakuje...
W USA tymczasem musicale to coś, co już dawno usadowiło się w centrum kultury i stało się jej nierozłączną częścią. Musicalami tam po prostu żyją. W mojej szkole nie było osoby, która by nie słyszała o Rent czy Wicked, koszulki z musicalowymi logami widziałam niemal codziennie, byłam pewna, że jak zechcę porozmawiać o Upiorze czy Les Mis, osoba zapytana nie spojrzy na mnie oczami ogromnymi jak spodki, tylko pokiwa głową ze zrozumieniem - i była spora szansa, że widziała wspomniany spektakl na żywo i podzieli się swoimi komentarzami. Piosenki musicalowe są stałym repertuarem występów szkolnych, nowe tytuły stanowią częsty temat dyskusji podczas przerw, każde high school stawia sobie za cel honoru wystawienie przynajmniej jednego musicalu na rok, a często są to dwa czy trzy tytuły w roku szkolnym. I ma kto w nich grać - gdyż co za tym idzie, oni tam mają fachowców, którzy naprawdę wiedzą, jak uczyć śpiewu, aktorstwa i tańca musicalowego. Przysięgam z ręką na sercu, że w moim chórze szkolnym były nastolatki śpiewające lepiej, niż cała Roma i część Gdyni razem wzięte - gdyby przyjechali kiedyś do nas na jakiś casting, zgarnęliby główne role z palcem w nosie. Nie byłam specjalnie zaskoczona, kiedy teraz dowiedziałam się, że jedna z moich koleżanek gra obecnie Sandy w profesjonalnym "Grease" w Wisconsin, a druga brała udział w telewizyjnym castingu MTV do roli Elle w "Legalnej blondynce," a teraz jeździ na tournee po kraju w głównej roli i dostała już propozycje z Broadwayu. A takich rewelacyjnych, powalających i świetnie wyszkolonych od małego osób są tam tysiące, i o ile u nas dobrze śpiewający artyści mogą się wybić z dość niewielką konkurencją, tam niesamowici artyści chodzą bezrobotni, bo tych niesamowitych są całe tabuny i wszyscy walczą między sobą, i różnice w poziomie są doprawdy minimalne. Tam musical to coś oczywistego, a co za tym idzie, komercyjnego, niestety - co nie znaczy, że komercja w każdym wypadku oznacza kicz, bo oczywiście tak nie jest, ale jednocześnie idzie za tym pewne spowszednienie, a spowszednienie oznacza biznes, i nikt się z tym nie kryje. Artyści zyskują status prawdziwych gwiazd, i tego mi u nas brakuje m.in. Musicale tam niezupełnie są postrzegane jako kultura wyższa, choć są tytuły i takie, i takie, i każdy znajdzie coś dla siebie w tej ogromnej różnorodności. Nie mówię, że chciałabym komercjalizacji teatru do tego stopnia u nas w kraju, ale w pewnym stopniu brakuje mi tego spowszednienia, tego ustawienia się musicalu w naszym kraju i uważam, że pod tym względem - a co za tym idzie, także pod innymi - jeszcze nam daleko i należałoby pracować, żeby musical przestał być jakimś dziwnym, obcym tworem a zyskał swoje miejsce, swoją niszę, w świecie pełnoprawnego teatru, zwłaszcza, że jest popyt na tego rodzaju sztukę.
Zgadzam się również z całym sercem z Kunc, że z kolei jeśli idzie o poziom artystyczny i świeże podejście, to spokojnie możemy rzucić Zachodowi rękawicę. W Polsce na szczęście - i może wynika to właśnie z tego, o czym pisałam wyżej - nie brakuje twórców z oryginalnymi pomysłami, przez co powstają nie tylko nowatorskie dzieła, które poszerzają granice gatunkowe musicalu, ale i te znane, importowane tytuły robione są ze świeżością, oryginalnością i z nieco innym naciskiem, co zaskakuje zachodnich widzów i wprawia ich w zachwyt - wiem z osobistych doświadczeń Opowiadałam o paru naszych inscenizacjach moim amerykańskim i brytyjskim znajomym i nie mogli uwierzyć, że "Fame" można zrobić w sposób mniej dosłowny; że "Skrzypek" może kończyć się postacią Skrzypka wychodzącą w pasiaku, co burzy oczekiwania widowni i wyzywa do spojrzenia na ten znany wszem i wobec musical w zupełnie nowym świetle; że "My Fair Lady" niekoniecznie musi kończyć się cukierkowo i szczęśliwie; że "Piękna i Bestia" niekoniecznie musi powalać dekoracjami, ale mieć Belle z pazurem, która nie idzie za stereotypem disneyowskiej księżniczki; że nacisk może być przede wszystkim na aktora, że na scenie często może nie być w ogóle dekoracji, ale to, co dzieje się między bohaterami, może być najważniejsze i na pierwszym planie. Kiedy natomiast zaczynałam opowiadać o "Francescu," "Śnie nocy letniej," "Operze za trzy grosze" i innych, twierdzili, że oni muszą to zobaczyć. I w tym, ośmielę się powiedzieć, przodujemy, z czego jestem bardzo dumna. Poza tym, nasi artyści, może właśnie dlatego, że musical u nas nie jest do końca odrębnym i samodzielnym gatunkiem, są oryginalni i nawet, jeśli wokalnie niekoniecznie i nie zawsze dorównują swoim zachodnim kolegom, to aktorsko niejednokrotnie biją ich na głowę, bo widzą coś więcej w swoich bohaterach i w sztukach, które grają, szukają oryginalności, nie powielają oklepanych wzorów i idą swoją własną drogą, wykorzystując niejednokrotnie środki wyrazu teatru bardziej dramatycznego, realistycznego, co dodaje nawet najbardziej komercyjnym i przyjemnym musicalom dodatkowego dna. Nie mówię przy tym, że aktorzy zachodni nie potrafią grać, bo to by było kłamstwo i grzech, ale jednocześnie nie grają tak, jak polscy aktorzy, i tę różnicę naprawdę widać, jak porównuje się ten sam tytuł w różnych wersjach.
Nie wyczerpałam tematu i użyłam sporo - może i niesprawiedliwych - generalizacji, można by na ten temat napisać dużo więcej, ale poczekam, aż inni dorzucą jeszcze coś od siebie
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|